Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co usłyszałem o zmarłym niedawno księdzu, emerytowanym proboszczu w Gniewkowie (s. VIII).
Pamiętam go jako skromnego i uśmiechniętego księdza, który w 2006 r. opowiadał mi o życiu swej parafii z radością i poczuciem spełnienia. Kiedy po tylu latach zagadnąłem tego i owego o osobę zmarłego kapłana okazało się, że wtedy, przed laty nie dostrzegłem jeszcze jednego: zwykłej codziennej świętości. Ją bowiem widać dopiero z oddali, z perspektywy. Wtedy otwiera się nie tylko testament, ale także serce, dlatego widzi się więcej i rozumie się bardziej.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.