Smutny widok

Ks. Roman Tomaszczuk

Można wymyślić dziesiątki programów, powołać setki rad, dać do ręki tysiące narzędzi – wszystko spełznie na niczym, jeśli zabraknie człowieka.

Smutny widok

Oto bp Ignacy Dec podpisał kolejną instrukcję porządkującą i normującą w diecezji przygotowanie do przyjęcia sakramentów. Najpierw w uroczystość MB Częstochowskiej ogłoszona została Instrukcja o przygotowaniu do małżeństwa i życia rodzinnego, a w uroczystość św. Stanisława Kostki Instrukcja w sprawie przygotowania do przyjęcia sakramentu bierzmowania w diecezji świdnickiej.

Oba dokumenty wyrastają z troski o godne i owocne przeżywanie przez młodych kolejnych momentów, dzięki którym Bóg może wkroczyć do ich życia, a oni mogą Mu je oddać. Momentów nie jakichś tam, ale sakramentalnych. Oba dokumenty wychodzą naprzeciw potrzebie ujednolicenia zasad i praktyki duszpasterskiej w kwestii przygotowania do przyjęcia sakramentów: małżeństwa i bierzmowania. I co z tego?

Życie pokazuje, że niewielki odsetek księży weźmie sobie biskupie wskazania do serca. Czemu? Bo reszta wie lepiej i "ze względów duszpasterskich", a jakże, nie inaczej, będzie robiła wszystko po staremu, albo – co jeszcze gorsze tak naprawdę – zmodyfikuje wskazania instrukcji, zachowując pozór posłuszeństwa biskupowi.

Tymczasem wciąż rozlegają się żałosne lamenty, jak to młodzież jest dzisiaj zlaicyzowana, jak to porzuca Kościół zaraz po bierzmowaniu, które traktuje jak konieczny świstek do ślubu (może się przydać), i jak nie ma na nią sposobu. Tymczasem ci sami, którzy wciąż wiedzą lepiej, będą biadolić o znudzonych narzeczonych, obojętnych na katolicką moralność i opornych na zbawienne nauki teologiczne. A przecież wystarczyłoby, tak w pierwszym, jak i w drugim przypadku, skorzystać z instrukcji, bo ona jest przemyślana, jest wewnętrznie spójna, jest dostosowana do mentalności nastolatków i młodych, jest pomocą, a nie kagańcem, batem czy zaporą dla twórczych duszpasterzy.

I jeszcze jedno. Instrukcje łatwo zamieniają się w akty oskarżenia, gdy zabraknie ludzi, którzy się nimi naprawdę przejmą, którzy je potraktują poważnie i uwierzą, że mają sens. Ale do tego potrzeba wiary.

Podobnie nowa ewangelizacja stanie się terminem technicznym opisującym wyłącznie watykańskie pragnienia, jeśli nie zacznie być z wiarą realizowana w parafiach. A o niełatwym losie zarówno instrukcji, jak i nowej ewangelizacji wieszczy złowróżebnie widok, jaki przedstawiała salka Domu Parafialnego parafii pw. NMP Królowej Polski w Świdnicy, gdy 20 października odbywało się w niej spotkanie warsztatowe na temat programu przygotowania do bierzmowania "Młodzi na progu".

Wśród około trzydziestu uczestników prowadzonego przez ewangelizatorów z Gliwic spotkania było tylko kilku księży. Czemu to smutne? – bo instrukcja przypomina, że to właśnie na nich spoczywa ciężar i odpowiedzialność przygotowania nastolatków do sakramentu bierzmowania. I tak oto – co z tego, że mamy zasady, programy i sposoby – skoro brakuje ludzi?