Jeszcze jeden motyl

Ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 44/2012

publikacja 31.10.2012 00:15

– Szanowni Państwo, oto specjalnie dla was wybryk natury, człowiek, jeśli w ogóle tak można go nazwać, od którego sam Bóg się odwrócił – tak zaczyna się film.

Mariusz Kędzierski jest grafikiem amatorem Mariusz Kędzierski jest grafikiem amatorem
ks. Roman Tomaszczuk

Kadr z filmu.

Wesołe miasteczko: karuzela, na której traci się orientację, czarodziejska kula zamiast zawierzenia, teatrzyk kukiełkowy, żeby łatwo było podrygiwać marionetkami, clown zapewniający, że wszystko jest w najlepszym porządku, bo jest zabawa. Wreszcie główna atrakcja, najlepszy pokaz w mieście: gabinetu osobliwości – syjamskie siostry, otyła madame, wytatuowany facet i… – Popatrzcie na niego! – napięcie rośnie. Kurtyna w górę. – To takie smutne! – jęczą jedni. – To takie zabawne! – przekonują drudzy. – Podaj pomidora – rzuca ktoś „dowcipny”.

Życie.

– Nie jestem niepełnosprawny – zapewnia Mariusz Kędzierski, dwudziestolatek z Jaworzyny Śląskiej. – Niepełnosprawność to jest kwestia chorej woli, to ograniczenia serca, a nie rąk czy nóg – zapewnia.

Kadr z filmu.

Do tułowia bez rąk i nóg podchodzi przystojniaczek Mendez, szef Cyrku Motyli, konkurencji wesołego miasteczka. Pochyla się nad Willem, główną atrakcją gabinetu osobliwości. – Jesteś wspaniały! – mówi. Atrakcja pluje mu w twarz. Przystojniaczek ociera chustką plwociny, uspokaja właściciela gabinetu. – Wszystko w porządku. Może podszedłem zbyt blisko, prawda, przyjacielu? – rzuca w stronę ludzkiego strzępu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.