– Szanowni Państwo, oto specjalnie dla was wybryk natury, człowiek, jeśli w ogóle tak można go nazwać, od którego sam Bóg się odwrócił – tak zaczyna się film.
Mariusz Kędzierski jest grafikiem amatorem
ks. Roman Tomaszczuk
Kadr z filmu.
Wesołe miasteczko: karuzela, na której traci się orientację, czarodziejska kula zamiast zawierzenia, teatrzyk kukiełkowy, żeby łatwo było podrygiwać marionetkami, clown zapewniający, że wszystko jest w najlepszym porządku, bo jest zabawa. Wreszcie główna atrakcja, najlepszy pokaz w mieście: gabinetu osobliwości – syjamskie siostry, otyła madame, wytatuowany facet i… – Popatrzcie na niego! – napięcie rośnie. Kurtyna w górę. – To takie smutne! – jęczą jedni. – To takie zabawne! – przekonują drudzy. – Podaj pomidora – rzuca ktoś „dowcipny”.
Życie.
– Nie jestem niepełnosprawny – zapewnia Mariusz Kędzierski, dwudziestolatek z Jaworzyny Śląskiej. – Niepełnosprawność to jest kwestia chorej woli, to ograniczenia serca, a nie rąk czy nóg – zapewnia.
Kadr z filmu.
Do tułowia bez rąk i nóg podchodzi przystojniaczek Mendez, szef Cyrku Motyli, konkurencji wesołego miasteczka. Pochyla się nad Willem, główną atrakcją gabinetu osobliwości. – Jesteś wspaniały! – mówi. Atrakcja pluje mu w twarz. Przystojniaczek ociera chustką plwociny, uspokaja właściciela gabinetu. – Wszystko w porządku. Może podszedłem zbyt blisko, prawda, przyjacielu? – rzuca w stronę ludzkiego strzępu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.