Byliśmy jak rodzina

Gość Świdnicki 46/2012

publikacja 15.11.2012 00:15

Honorowy Obywatel Wałbrzycha. Z jednej strony mówią, że nigdzie nie było im tak dobrze jak tutaj. Mówią „Polanjah” – miejsce, w którym można spocząć w Bogu. Z drugiej – ziemia ta była miejscem Holokaustu. O wspomnieniach związanych z regionem opowiada mieszkańcom prof. Szewach Weiss.

Szewach Weiss  jest izraelskim politykiem, profesorem nauk politycznych. Urodził się w 1935 roku w polskim Borysławiu (obecnie Ukraina). W czasie Holokaustu został ocalony przez polską rodzinę Potężnych. Po wojnie przyjechał do Wałbrzycha. W Głuszycy uczył się w szkole żydowskiej. W 1946 wyjechał do Izraela. Od 1981 r. był posłem w Knesecie (izraelskim parlamencie), później stał na jego czele. Był przewodniczącym Rady Instytutu Pamięci Yad Vashem, a w latach 2000–2003 ambasadorem Izraela w Polsce. W 200... Szewach Weiss jest izraelskim politykiem, profesorem nauk politycznych. Urodził się w 1935 roku w polskim Borysławiu (obecnie Ukraina). W czasie Holokaustu został ocalony przez polską rodzinę Potężnych. Po wojnie przyjechał do Wałbrzycha. W Głuszycy uczył się w szkole żydowskiej. W 1946 wyjechał do Izraela. Od 1981 r. był posłem w Knesecie (izraelskim parlamencie), później stał na jego czele. Był przewodniczącym Rady Instytutu Pamięci Yad Vashem, a w latach 2000–2003 ambasadorem Izraela w Polsce. W 200...
Zdjęcia Mirosław Jarosz

Jak trafił Pan do Wałbrzycha?

Szewach Weiss: Przed wojną żyło w Polsce 3,5 mln Żydów – było to 10 procent wszystkich mieszkańców Rzeczypospolitej. W czasie wojny Niemcy zamordowali 3,27 mln polskich Żydów. W Borysławiu przed wojną żyło ponad 20 tys. Polaków, 17 tys. Żydów i 15 tys. Ukraińców. Po wojnie nas, Żydów, w Borysławiu było 305 osób. Kiedy w Jałcie Stalin, Churchill i Roosevelt podzielili na nowo Europę, część Polski zwana Galicją stała się zachodnią Ukrainą. W zamian Polska dostała Śląsk. Polacy mogli wyjechać na te nowe ziemie. Jak większość Żydów również moi rodzice postanowili, że wyjedziemy razem z Polakami. To było coś specyficznego związanego z waszym, z naszym Wałbrzychem. Grupa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata wyjechała z Borysławia razem z tymi Żydami, których sami ocalili. Przyjechaliśmy do Wałbrzycha jak rodzina. Było 30–40 ocalonych i 20–30 Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Do dziś jeszcze kilka z tych osób żyje. Kiedy przyjechaliśmy do Wałbrzycha, nie wiedzieliśmy, gdzie będziemy dalej żyli. Zresztą ten świat po wojnie, cała Europa wyglądała jak kocioł, w którym wszystko wymieszano. Ludzie wędrowali setkami tysięcy. Szukali swoich rodzin. Niemcy, faszyści, zniszczyli wszystkie wartości ludzkie. Nic nie było takie, jakie powinno być. To był świat sierot.

Co się stało, że tylko niecały rok spędziliście w Wałbrzychu?

– Pierwsi Żydzi jeszcze przed wojną wyjechali z Polski, bo byli syjonistami, inni – bo pojawiły się rządy antysemickie. Po wojnie, i to był dramat, nie zostało prawie nic. Najpierw wypędzono nas z Polski kominami krematoriów w Auschwitz i Birkenau. Po wojnie było też kilka bolesnych wydarzeń antysemickich, jak pogrom w Kielcach. Wtedy uciekliśmy z Polski, również z Wałbrzycha. Ja mam już 77 lat. Kiedy przyjechałem dziś do Wałbrzycha, ogarnęły mnie wspomnienia. Pamiętam dokładnie – nasze mieszkanie było przy ulicy 11 Listopada w budynku nr 115 na trzecim piętrze. Ojciec miał sklep spożywczy w takim półokrągłym domu. Nie jestem pewien, czy wyjechalibyśmy stąd, gdyby nie ten pogrom w Kielcach. Rodzice na pewno nie. Tato był bardzo związany z tutejszą kulturą – miał kolegów Polaków, mama też nie była osamotniona. Wyjechaliśmy z Borysławia razem z polskimi sąsiadami, bo chcieliśmy żyć w Polsce. Mieliśmy nadzieję, że będzie tu demokratyczny system, a w Borysławiu pod rządami Rosjan – niekoniecznie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.