Łzy w oczach

Ks. Roman Tomaszczuk

Pierwsze świdnickie spotkanie kandydatów do bierzmowania pokazało, jak wiele dzieli dwa światy: ludzi wiary tradycyjnej i wiary osobistej.

Łzy w oczach

Kandydaci do bierzmowania: młodzi czternasto–szesnastolatkowie. Siedzą jak na sali sądowej: zwieszone głowy, zacięte twarze, nieobecne spojrzenia. Czekają na wyrok? Nie, zebrali się w sali Klubu Bolko w Świdnicy, żeby wziąć udział w obowiązkowym spotkaniu z ks. Krzysztofem Kralką, specjalistą od nowej ewangelizacji. Gość ma doskonałe pole do popisu: oto młodzi, którzy Boga znają z opowieści swoich rodziców i księży, ewentualnie katechetek; młodzi, którzy tylko czekają, żeby zaliczyć "obowiązkowe" bierzmowanie i pożegnać się z Kościołem. Tak, to pierwsi adresaci nowej ewangelizacji. To dla nich ukuto to sformułowanie, które robi dzisiaj w Kościele zawrotną karierę, bo przecież szkoły, kursy, liderzy, ba, nawet kardynałowie i przyszły papież – wszyscy oni mają jeden cel: nową ewangelizację.

Ksiądz opowiada o sobie i o Bogu. Zainteresowanie średnie. Po dwudziestu minutach coraz mniejsze. Po pięćdziesięciu... tylko u zagorzałych fanów.

I wtedy wchodzą oni: rówieśnicy, tylko już po bierzmowaniu. O dziwo nie zwiali jeszcze z Kościoła i nie przypominają zabiedzonych i wystraszonych ministrancików. Kilkunastu chłopaków z Radiobudy. Niezłe zabijaki – chciałoby się pomyśleć, tylko co oni tu robią, na tym pobożnym spotkaniu? Są ze swoim księdzem. To przez niego oni, uczniowie technikum, zaczynają grać morze i słońce, zwierzęta i Eden cały. To oni poddają się pokusie węża i oni wpadają w pułapkę zniewolenia grzechem. Wśród nich jest ten, który przynosi wolność, za którą musiał zapłacić swoim życiem. Wszystko trwa może kwadrans, ale to wystarczy, żeby w znudzonych oczach widzów pojawił się błysk zainteresowania. Tak, to daje do myślenia.

Na koniec jeszcze jeden po bierzmowaniu: Michał. Gdy opowiada o sobie, dziewczyny wyciągają szyję, żeby lepiej widzieć gościa, który jeszcze dwa lata temu imponował chamstwem, przemocą i luzem, a dzisiaj ze łzami w oczach wyznaje, że dopiero od niedawna zna prawdziwy smak życia. Zna Chrystusa, spotkał Go osobiście, gdy był na dnie. Duch wieje, kędy chce...