Zadowolony Nikodem

ks. Roman Tomaszczuk

Papież Franciszek ze swoją zwyczajnością, która zachwyca media, ale już niedługo, przekonuje do tego co każdy porządny ksiądz od dawna zna.

Zadowolony Nikodem

Medialna dobra passa papieża Franciszka bazuje nie na tym, że po Benedykcie XVI – surowym i nieprzystępnym tradycjonaliście, przyszedł papież serdeczny i otwarty. Raczej chodzi o to, że media zachwycają się Franciszkiem w nadziei, że za jego sposobem bycia, faktycznie odmiennym od swego poprzednika, pójdzie rewolucja nauczania Kościoła na tematy bioetyczne i moralne. Oczywiście każdy magister teologii wie, że postulaty nagłaśniane przez wrogów Kościoła absolutnie nie mogą być zrealizowane – bo nie mają nic wspólnego z Ewangelią, którą Kościół głosi od dwóch tysięcy lat. Dodatkowo znajomi papieża Franciszka przekonują, że to człowiek wierny nauczaniu ostatnich papieży i nie ma się co łudzić, że pod dyktando mediów będzie niszczył Kościół. Dlatego lada moment Franciszek zostanie okrzyknięty wrogiem ludzkości, postępu i nowoczesności. Mogę się założyć. 

Jest jednak pewien sygnał, którym trzeba się przejąć: papież przekonuje, że duchowni muszą wczuć się w życie swoich wiernych. Muszą być blisko ludzi, między nimi, bez sztucznego dystansu to jedno, ale przede wszystkim, by wiedzieć kim oni są, czego potrzebują, o czym rozmawiają i co siedzi w ich sercu. Takie poznanie się bliższe jest potrzebne, by szukać nowych, lepszych metod głoszenia Dobrej Nowiny. 

O co chodzi? Np. o to, żeby nauki rekolekcyjne nie były tylko dla tych, którzy zdążą na 18.00 do kościoła, bo takich jest coraz mniej. Sprawdził to ks. Szajda ze Świdnicy. Najpierw, kiedy dziewięć lat temu zaproponował późną godzinę Mszy św. niedzielnej. A teraz zaryzykował konferencję rekolekcyjną o 20.00. I co? Strzał w dziesiątkę. Ta nikodemowa pora odpowiada zarówno tym, którzy do domów docierają dopiero o 18.00 i chcą zjeść obiad, chwilę odsapnąć a potem oddać się dziełu nawracania się, ale także jest odpowiednia dla tych, którzy chcą dyskretnego mroku, żeby pod jego osłoną zbliżać się do Jezusa. O, tak może wyglądać Nowa Ewangelizacja.