Kiedy umiera ksiądz, wraca się do tego, kim był i co uczynił – najpierw w przestrzeni ducha.
Uroczysta Msza św. z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa ks. J. Miłosia
Ks. Roman Tomaszczuk
Zmarł nagle. Nie wytrzymało serce. Ci, którzy znali tego księdza bardziej niż reszta, właściwie się temu nie dziwią. – Zawsze angażował się w sprawy ludzi i parafii bardzo bezkompromisowo – zauważa Ewa Miszczuk-Paluszek, parafianka z Witkowa, który ze Starym Jaworowem i Milikowicami tworzy parafię pw. św. Michała Archanioła. – To był kapłan o bardzo silnej osobowości, czasami niektórzy nie wytrzymywali tej siły, uważali, że ich ogranicza, nie pozwala im na wolne wybory – dodaje.
Wiem, co jest dla was dobre
Życie każdego człowieka, także księdza, uplecione jest z tego, co jest w nim piękne i dobre, ale i z tego, co wstydliwe, z czego trudno być dumnym. Jednak zwycięża ten, kto idzie na całość w tym pierwszym, a z drugiego wyciąga wnioski na przyszłość.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.