O miłości do violi da gamba, polskiej prowincji i o tym, czego w żadnym wypadku nie można przeoczyć, mówi Ryszard Wawryniewicz, prezes Fundacji im. Jana Sebastiana Bacha w Świdnicy.
Ks. Roman Tomaszczuk /GN
Ks. Roman Tomaszczuk: Jest Pan kojarzony przede wszystkim z polityką – skąd zainteresowanie Bachem?
Ryszard Wawryniewicz: Nie samą polityką żyje człowiek… Muzyką klasyczną zainteresowałem się jako młody człowiek, przeszło trzydzieści lat temu. Byłem wiernym słuchaczem powstałej wówczas Filharmonii Wałbrzyskiej, jeździłem na koncerty Wratislavii Cantans. I kiedy podczas pewnego spotkania w 2000 roku ks. Waldemar Pytel i Jan Tomasz Adamus zaproponowali mi współpracę przy zorganizowaniu pierwszego Festiwalu Bachowskiego, nie wahałem się ani chwili.
Co Pana najbardziej porusza w muzyce baroku?
By odpowiedzieć na to pytanie, posłużę się cytatem słynnego angielskiego malarza, sir Thomasa Gainsborougha. Ten przyjaciel ostatniego wielkiego wirtuoza violi da gamba Carla Friedricha Abla pisał w liście z 1772 r.: „Jestem chory od portretów i pragnę tylko wziąć mą violę da gamba i wywędrować do jakiejś słodkiej wioski, gdzie będę mógł malować́ pejzaże i cieszyć́ się resztką życia w spokoju i beztrosce”. Wyrafinowana barokowa muzyka niesie ze sobą obietnicę i jednego, i drugiego.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.