Dogadani przez Boga

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 30/2013

publikacja 25.07.2013 00:15

Białorusini i Ukraińcy razem z Polakami – braterstwo praktyczne, bez deklaracji i wielkich gestów, a jednak skuteczne.

Ina Wojciechowicz z nastolatkami z Głębokiego Ina Wojciechowicz z nastolatkami z Głębokiego
ks. Roman Tomaszczuk /GN

Ina Wojciechowicz, dyrektorka parafialnej Caritas w Głębokim, w diecezji witebskiej na Białorusi, opowiada o koloniach, które właśnie dobiegają końca. Przejechali 1100 km, żeby dotrzeć na Dolny Śląsk, do Zagórza Śląskiego, gdzie w Ośrodku Rekolekcyjno-Wypoczynkowym Caritas Diecezji Świdnickiej odpoczywali, uczyli się, bawili i chłonęli inny świat. Razem z Polakami.

Bez tabu

– To się sprawdza w stu procentach – zapewnia ks. Radosław Kisiel, dyrektor diecezjalnej Caritas. – Od kilku lat organizujemy wspólny wypoczynek dzieci z Polski i zza wschodniej granicy. Słowiańska mentalność, brak uprzedzeń z powodu historii i ciekawość siebie – to wystarczy, żeby takie kolonie dawały dobre owoce – dodaje. – I oczywiście Pan Bóg – zastrzega Ina Wojciechowicz. – Nie chcemy, żeby młodzież miała wrażenie, że wakacje bez Boga są równie interesujące jak te z Nim. Z naszym proboszczem, ks. prałatem Mieczysławem Janczyszynem, staramy się przygotować młode pokolenie do życia w jedności i w prawdzie. W Roku Wiary ta sprawa leży nam na sercu jeszcze bardziej. Ta ciągłość między pracą, odpoczynkiem i świętowaniem wydaje się nam zasadnicza w czasach, gdy za wszelką cenę chce się zepchnąć wiarę na margines życia, ograniczyć ją do intymnej prywatności i uczynić tematem tabu. Przez lata komunizmu musieliśmy to przeżywać, teraz jest inaczej – podkreśla.

Kraj Boga

Wakacje są dla parafian z Głębokiego czasem kontynuacji tego, co dzieje się we wspólnocie w trakcie roku katechetycznego i duszpasterskiego. Cztery tysiące katolików to niemało, więc także zadania dla parafialnej Caritas są spore. Wspieranie rodzin biednych i wielodzietnych, opieka nad niepełnosprawnymi, dla których spotkanie przy kościele to często jedyna okazja, żeby wyjść z domu, codzienna opieka nad ludźmi starymi i schorowanymi, odwiedziny w szpitalu i w domu dziecka – to sposób na okazywanie miłosierdzia i głoszenie Ewangelii tym, którzy jej nie znają, albo umacnianie wiary u tych, którzy mają odwagę wierzyć. – W wakacje chcemy naszym dzieciom rozszerzyć horyzonty postrzegania świata – mówi Ina Wojciechowicz. – Do Polski jedziemy przede wszystkim jako do kraju, gdzie ludzie naprawdę wierzą, są pobożni i przywiązani do wiary. Zaraz potem Polska to dla nas kraj bogatej kultury i świat wspólnych korzeni – zauważa. – A ja myślę, że to nasze dzieci powinny jak najwięcej uczyć się od Białorusinów – wtrąca Izabela Ilczuk, kierowniczka kolonii. – Proszę mi wierzyć, tak wspaniałych, skromnych i poukładanych nastolatków jak ci z Głębokiego u nas jak na lekarstwo – podkreśla.

Starszy brat

W Zagórzu z założenia koloniści mieszkali w grupach zróżnicowanych wiekowo i narodowościowo. Ponieważ grupa Polaków składała się z uczniów podstawówki, a grupa Białorusinów to starsi nastolatkowie, od razu było wiadomo, kto kim ma się zająć. – To było naprawdę budujące, gdy nasi goście bez problemów zajmowali się młodszymi kolegami z Polski – opowiada Izabela Ilczuk. – Tylko kilka pierwszych dni stwarzało małe kłopoty w komunikacji i odnalezieniu się w swoich rolach. Potem było już tylko lepiej – zapewnia. A nastolatkowie z Głębokiego mieli wiele okazji wykazania się swoją dojrzałością i odpowiedzialnością. Wycieczki do Świdnicy czy Wrocławia, zabawy na basenie, gry terenowe, zawody sportowe, wyprawy krajoznawcze czy zajęcia w ośrodku – wymagały od nich zaangażowania i czujności, żeby mali Polacy bezpiecznie i radośnie korzystali z programu kolonii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.