Świdnicka ulica Różana coraz bardziej staje się ulicą karmelkową – za sprawą pomysłowych sióstr.
Sylwia i Małgorzata podczas formowania wałka, z którego za chwilę będą powstawać karmelkowe laski, a z tych cukierki
Ks. Roman Tomaszczuk /GN
Najpierw gotują na kuchence karmel. Potem przenoszą go na płytę. Muszą robić to ostrożnie, bo rozgrzany karmel ma około 150 st. C. Dodają aromaty i naturalne barwniki, a potem przenoszą go na specjalne maty. Część karmelu wyrabiają na haku, dzięki czemu uzyskują odpowiedni kolor.
Matki Polki
Ciężka sytuacja na rynku pracy, trudne rozmowy z pracodawcą, niewiadoma przyszłość bezrobotnej – Nie jestem z tych, które załamują ręce i płaczą – zaczyna swoją opowieść Sylwia Tomaszewska. – Kiedyś przeczytałam w internecie o siostrach, które znalazły się w podobnej sytuacji życiowej jak moja i postanowiły otworzyć swój własny biznes. Wpadły na pomysł, żeby otworzyć manufakturę cukierków. Pomyślałam: to coś dla mnie. A właściwie: to coś dla nas, bo przecież też mam siostrę, która – podobnie jak ja – ma kłopot ze znalezieniem pracy – opowiada.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.