Demon i święci

ks. Roman Tomaszczuk

Jesteśmy wspólnotą, dlatego jedni drugich brzemiona nosić powinniśmy – także w tych dniach i z powodu tych dni.

Demon i święci

Dwa cmentarze w ciągu dwóch godzin. Najpierw ten parafii katedralnej, potem ten na Łukasińskiego. Świdnica we Wszystkich Świętych – miasto zakorkowane a na ulicach w kierunku cmentarzy tłumy, których nie widzi się chyba nigdy więcej w ciągu roku. To prawda na Mszy św. kilkadziesiąt osób. To prawda, w procesji z modlitwą za zmarłych jeszcze mniej. A jednak jest coś oczywistego, że to co głębokie i autentyczne nigdy nie będzie masowe. Jest wiara tłumów i wiara elity – w pozytywnym sensie.

Przykładanie miary jednych do drugich jest nieporozumieniem. Ci pierwsi trzymają się tradycji – i jak można było sprawdzić, trzymają się mocno. Bo w cmentarnym tłumie było każde pokolenie od najstarszego, co szuka miejsca dla siebie i nagrobek wybiera, przez średnie wpadające na małe gadu-gadu z dalszymi krewnymi, po młodych zastanawiających się: Kiedy się to wreszcie skończy? i dzieci bawiących się zniczami.

Ci drudzy idą głębiej prowadzeni przez Ducha, bo im dano więcej i od nich więcej się wymaga. Oni też widzą więcej i przeżywają bardziej, choćby halloweenowe zabawy z demonem.

A propos demona, czy ci, którzy lekko i z dystansem traktują to co święte i Boże, potrafiliby poważnie i na serio wejść w inicjację kultu szatana? Wątpię. Dlatego ci pierwsi nie rozumieją drugich ani w tym, co święte (dewoci!) ani w tym, co piekielne (to tylko zabawa, wyluzujcie!).

Ale to naprawdę jest niebezpieczne! – upierają się ci drudzy i mają rację, dlatego jeszcze gorliwiej winni się modlić, pościć i pokutować oraz czynić miłość – dla ocalenia tych pierwszych.