Muzyka w genach

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 47/2013

publikacja 21.11.2013 00:00

Kiedy śpiewali: „Ważna jest w życiu każda chwila./ Chodźmy na spacer albo do kina./ Wracaj do domu i bądź z nami./ Nie siedź w pracy godzinami” – nie mieli na myśli swojego taty.

Rodzina Wszołów wystąpiła przed prezydentem Komorowskim podczas jego wizyty w gminie Dzierżoniów Rodzina Wszołów wystąpiła przed prezydentem Komorowskim podczas jego wizyty w gminie Dzierżoniów
Roman Tomaszczuk /GN

Rodzinny dom Roberta wytrzymał już wiele. Choć niewielki, okazał się nadzwyczaj pojemny. – Nie było wyjścia – uśmiecha się Krystyna, żona Roberta Wszoła i matka ich siedmiorga dzieci.

Akordeon ma klawisze

To było jak grom z jasnego nieba. Po prostu pewnego dnia proboszcz ks. Henryk Sobolik, dziś już świętej pamięci, kazał zdjąć komże i wdrapać się na chór, żeby grać. Wiedział, że nastoletni Robert ma smykałkę, w końcu jego ojciec grał na akordeonie i syna poduczył… tam klawisze i przy organach klawisze, więc co za problem? Nad chłopakiem ulitował się Marek Pisarski, wtedy urzędujący organista.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.