Żeby zrozumieć człowieka, trzeba poznać jego korzenie. Zajrzyjmy więc do Huciska...
Rodzeństwo Deców w komplecie
reprodukcja Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość
Zaczyna się bombardowanie. Wszyscy mieszkańcy uciekają do schronów… ziemianek, których zaletą jest to, że nie wyglądają jak domy, a z wysokości w ogóle ich nie widać.
W lesie
Starsze dzieci Wojciecha i Anieli są już bezpieczne z ojcem, jednak w domu przy mamie wciąż zostaje Jaś i Józia. – Pamiętam dobrze: mama nalega, żeby Jaś poszedł do taty, bo wtedy i ja pójdę za nim – s. Józefa wspomina 27 lipca 1944 r. – Braciszek biegnie w końcu do schronu, ja faktycznie puszczam się za nim. W domu zostaje rodząca mamusia z akuszerką. W ziemiance płacz i modlitwa, żeby nic złego im się nie stało i tato co rusz wyglądający, czy nie trzeba pomóc żonie – zaznacza.
W takich okolicznościach rodzi się Ignacy, siódme z kolei dziecko w rodzinie Deców.
– Rodzinne strony naszego biskupa są naprawdę przepiękne – wspomina ks. Witold Baczyński, swego czasu sekretarz biskupa. – Jedzie się przez las, w stronę Leżajska, potem trzeba skręcić w leśną drogę i nią dojeżdża się do ich domu. Tego samego, w którym urodziła się cała ósemka rodzeństwa. To jest kilka zabudowań, a dookoła las. Biskup dobrze zna wszystkich mieszkańców Huciska. Często o nich mówi, wspomina, zaprasza. A jak jeździ do domu na święta, to zgodnie ze zwyczajem chodzi od domu do domu i śpiewa kolędy – dodaje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.