Zatrzymać się w drodze

Gość Świdnicki 07/2015

publikacja 12.02.2015 00:00

O tym, skąd się wzięło „Kyrie eleison”, i jak się zatrzymać, żeby ruszyć, mówi ks. Zbigniew Chromy, specjalista od teologii fundamentalnej.

 Ks. Zbigniew Chromy jest jednym z kapłanów tworzących środowisko miłośników liturgii rzymskiej Ks. Zbigniew Chromy jest jednym z kapłanów tworzących środowisko miłośników liturgii rzymskiej
Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Ks. Roman Tomaszczuk: Czym procesja różni się od pochodu czy marszu albo orszaku?

Ks. Zbigniew Chromy: Procesja, która jest nabożeństwem poprzedzającym bądź kończącym liturgię, podobnie jak niedawny Orszak Trzech Króli jest manifestacją naszej wiary, ale w odróżnieniu od niego ma bardziej modlitewny charakter. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku określa się procesję jako uporządkowane przemieszczanie się pod przewodnictwem duchownych z jednego miejsca na drugie i zanoszenie uroczystych błagań do Boga. W Kościele łacińskim, szczególnie w Rzymie, od czasów starożytnych rozpowszechnił się zwyczaj modlitewnego przechodzenia z określonego kościoła do tzw. kościoła stacyjnego, gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Pozostałością tego zwyczaju w Mszale Rzymskim jest aklamacja Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison (Panie zmiłuj się nad nami...), pochodząca z litanii, którą w trakcie takiego przejścia się odmawiało. Szczególny wymiar ma procesja, która rozpoczyna post w Wiecznym Mieście. Przechodzi się w procesji z kościoła św. Anzelma do kościoła św. Sabiny, który jest pierwszym kościołem stacyjnym, gdzie od wieków papież rozpoczyna ten szczególny okres pokuty, jakim jest Quadragesima.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.