Św. Piotr zgubił chyba klucze do nieba!

Mirosław Jarosz

|

Gość Świdnicki 15/2015

publikacja 09.04.2015 00:00

Stanisław Kowalski ze Świdnicy dziś świętuje 105. urodziny. Kilka tygodni temu, jeszcze jako 104-latek został halowym mistrzem Europy w biegu na 60 metrów, rzucie dyskiem i pchnięciu kulą.

Stanisław Kowalski jest najstarszym aktywnym lekkoatletą w Europie Stanisław Kowalski jest najstarszym aktywnym lekkoatletą w Europie

Niektórzy mawiają, że życie zaczyna się po czterdziestce, inni, że po pięćdziesiątce. Dopiero wtedy można zacząć realizować pasje i rzeczy, na które wcześniej nie było czasu. Nikt chyba jednak nie pomyślał, że nowe pasje można w sobie odkryć dopiero po ukończeniu stu lat. W przypadku Stanisława Kowalskiego ze Świdnicy właśnie tak jest. Kiedy rok temu świętował swoje 104. urodziny, nawet się nie spodziewał, że wkrótce jego życie się zmieni. On sam zajmie się sportem, a o jego wyczynach usłyszy cały świat.

A setkę pan przebiegnie?

Ta historia brzmi wręcz nieprawdopodobnie, a jednak jest prawdziwa. – Rok temu podczas jednego ze spotkań znajomi opowiedzieli mi, że znali w Świdnicy takiego człowieka, który mając sto lat, bardzo szybko biegał – mówi Zygmunt Worsa, wicestarosta świdnicki. – Pomyśleliśmy wtedy, że pewnie już nie żyje. Wkrótce jednak okazało się, że miewa się bardzo dobrze i właśnie będzie obchodził 104. urodziny. Postanowiłem go więc odwiedzić. Poszedłem do niego. Faktycznie, pan Stanisław jak na swój wiek jest w dobrym zdrowiu, a do tego bardzo pogodny i otwarty. Rozmowa przy stole bardzo wartko się toczyła, aż zeszło na temat kondycji. Pan Stanisław mówił, że nadal codziennie chodzi na spacery, a nawet biega. Zapytałem go mimochodem: „A 100 metrów by pan przebiegł?”, na co on, że oczywiście. I tak – od słowa do słowa – postanowiliśmy, że to od razu sprawdzimy. Wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy na stadion. On ubrany tak jak na uroczystości, bez żadnego przygotowania stanął na bieżni. Zawołałem „start” i włączyłem stoper, a on ruszył. Kiedy minął linię mety, wszyscy tam obecni zaniemówili z wrażenia. Czas – 35 sekund. Zygmunt Worsa od razu zdał sobie sprawę, co oznacza taki wynik. Jest przecież prezesem Dolnośląskiego Związku Lekkiej Atletyki.

Lepszy od gimnazjalistów

Żeby można było ten niezwykły wynik zweryfikować i wpisać do annałów sportu, trzeba było wystąpić w jakiejś oficjalnej imprezie. Kilka dni później pojawiła się pierwsza taka okazja. Wówczas 104-latek wystąpił w zawodach rozgrywanych w ramach Wrocławskiej Olimpiady Młodzieży. Pobiegł i od razu ustanowił rekord Europy w swojej kategorii wiekowej na dystansie 100 m z czasem 32,79 sekundy. Podczas biegu towarzyszyli mu młodzi zawodnicy lekkiej atletyki, a dopingowała licznie zgromadzona publiczność. Do rekordu świata, który należy do pewnego Japończyka, zabrakło mu niecałych trzech sekund. – Gdybym wcześniej zaczął startować, miałbym szanse go pokonać, bo jeszcze 2–3 lata temu byłem dużo sprawniejszy – mówi stulatek. – Przykład pana Stanisława pokazuje, że emerytura nie jest jednoznaczna z zawieszeniem wszelkiej aktywności – mówi Zygmund Worsa, opiekun sportowy pana Stanisława. – Jesień życia to także doskonały czas do rozwijania swoich pasji, tych, o których marzyliśmy zawsze, lub tych nowych, których jeszcze nie próbowaliśmy.

Kilka dni temu Stanisław Kowalski wystąpił w największej rangą, jak dotychczas, imprezie sportowej – 10. Halowych Mistrzostwach Europy Weteranów w Toruniu. Zdobył tam trzy złote medale. Został w swojej kategorii wiekowej mistrzem Europy w biegu na 60 m, w pchnięciu kulą i w rzucie dyskiem. W konkurencjach tych ustanowił jednocześnie nowe rekordy Europy. – Pan Stanisław jest najlepszy w każdej dyscyplinie, w której wystąpi, bo nie ma ani jednego stulatka, który mógłby z nim konkurować – tłumaczy Worsa. – Należy jednak podkreślić, że jego osiągnięcia są naprawdę dobre. Niestety wielu gimnazjalistów osiąga gorsze wyniki niż on.

Jak żyć?

Każdy, kto spotyka pana Stanisława, wcześniej czy później pyta o receptę na długowieczność. Tymczasem on tłumaczy, że takiej recepty nie ma. – Po prostu nie należy się przejmować niepotrzebnymi rzeczami – tłumaczy. – Spokój, spacery i nie trzeba się denerwować. A i parę gramów alkoholu raz na jakiś czas też nie zaszkodzi. Po chwili rozmowy można jednak stwierdzić, że to pogoda ducha jest tak naprawdę sekretem długowieczności pana Stanisława. Senior na razie na nic się nie uskarża i może się pochwalić doskonałą kondycją. Jak sam mówi, lekarzom głowy nie zawraca i do apteki nie chodzi, bo żadnych tabletek nie bierze. – U lekarzy często bywam z jednego powodu. Moi wnukowie są lekarzami, więc odwiedzam ich, ale tylko po to aby zapytać, co u nich słychać – śmieje się pan Stanisław.

14 kwietnia będzie świętował 105. urodziny. Urodził się w 1910 w Rogówku, powiat Końskie w Świętokrzyskiem. Tam pracował na roli. W latach 50. ubiegłego wieku przyjechał z rodziną na Dolny Śląsk. W Krzydlinie Wielkiej pracował jako kolejarz i odlewnik. Kiedy przeszedł na emeryturę, przyjechał do Świdnicy. – Jestem trochę przeciwna, by tato tak się forsował na tych wszystkich zawodach – mówi Regina Baszak, 75-letnia córka, jedna z czworga rodzeństwa, która na co dzień opiekuje się ojcem. – On ma już swoje lata i powinien trochę spoważnieć, tymczasem zachowuje się jak nastolatek. Teraz jest już prawie jak celebryta. Pokazują go w telewizjach na całym świecie – dodaje z przekąsem. – A ja się tym wszystkim nie przejmuję – śmieje się pan Stanisław. – Jakbym nie pobiegł, to nikt by o mnie nawet nie usłyszał. Św. Piotr chyba zgubił klucze do nieba, bo jeszcze mnie nie woła. I nie wiadomo, kiedy je znajdzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.