Niewirtualna siostra z Afryki

Mirosław Jarosz

publikacja 16.04.2015 17:20

Dzięki mediom społecznościowym i profilowi na Facebooku jej pracę zaczęły śledzić tysiące osób w Polsce. Teraz pojawiła się okazja, by spotkać ją osobiście i usłyszeć więcej o misjach.

Niewirtualna siostra z Afryki S. Tadeusza podczas prawie tygodniowego pobytu w diecezji świdnickiej w trakcie licznych spotkań mówiła o sytuacji mieszkańców Afryki Mirosław Jarosz /Foto Gość

Wielu mieszkańców naszej diecezji to już dobrzy znajomi s. Tadeuszy (Helena Frąckiewicz), dominikanki, która od 16 lat pracuje lat w Kamerunie. Przynajmniej z portalu społecznościowego, na którym siostra na bieżąco przekazuje relacje ze swoich poczynań.

"Wirtualni znajomi" wspierają działalność misjonarki modlitwą i materialnie. Tym razem była okazja do bezpośredniego kontaktu, bo od 10 do 16 kwietnia s. Tadeusza przebywała w diecezji świdnickiej.

Zaczęła od spotkania w kościele oo. Jezuitów w Kłodzku. 12 kwietnia odwiedziła parafię Podwyższenia Krzyża Św. w Kłodzku, gdzie podzieliła się swoimi sukcesami i problemami oraz opowiedziała tamtejszej wspólnocie o Studenckiej Rodzinie Dominikańskiej, która powiększa się z każdym rokiem.

Tamtejsi parafianie przygotowali kiermasz z kwestą, by wesprzeć działalność s. Tadeuszy w Kamerunie. Siostra pojawiła się także na "Biegu do Serca" i była zachwycona tą inicjatywą.

Miała spotkanie w liceum w Kudowie-Zdroju oraz w Szkole Podstawowej i Gimnazjum w Lewinie Kłodzkim. Również tam spotkała się z ciepłym przyjęciem i szczerym zainteresowaniem ze strony dzieci, problematyką życia kolegów i koleżanek w Afryce.

Dzieci przekazały pudełko z darami, a nauczyciele i miejscowy proboszcz zadeklarowali, że podejmą się Adopcji Serca dla 2 dzieci z Kamerunu. 15 kwietnia odwiedziła dom i kaplicę Sióstr Klawerianek w Świdnicy gdzie spotkała się z bp Ignacym Decem, któremu również opowiedziała o swojej pracy w Afryce.

Następnie było spotkanie w Bajkowym Przedszkolu oraz Gimnazjum w Żarowie, które pomógł przygotować ks. Jakub Górski, odpowiedzialny w diecezji świdnickiej za Papieskie Dzieła Misyjne. Takie działania to część tzw. animacji misyjnej, czyli mówienia o tym, czym misje są.

Najlepiej kiedy robi to prawdziwy misjonarz. Takie świadectwo trafia głębiej do serc słuchaczy. Niewątpliwie jest ono potrzebne, bo jak zauważa ks. Górski, przepaść mentalna między naszymi dziećmi i młodzieżą, a tamtymi jest ogromna. - U nas dzieci mają wszystko, więc często nie doceniają, że mają tak wiele. Młodzież nie jest w stanie sobie wyobrazić, ile trudu może kosztować wykształcenie, o które tam każdy musi zadbać samodzielnie - tłumaczy ks. Górski.

Przedszkolakom s. Tadeusza opowiadała, że nasze dzieci bawią się zabawkami, tamte pudełkami po zabawkach. Dopiero takie świadectwo uwrażliwia do niesienia pomocy. Można to robić np. za pośrednictwem Papieskich Dzieł Misyjnych.

Dla misjonarzy pracujących na krańcach świata urlop, na który przyjeżdżają raz na 2-3 lata to nie jest czasem wypoczynku, ale jedyną okazją, by postarać się o zbiórkę dodatkowych pieniędzy na swoją działalność.

Kiedy więc zbliżył się termin wizyty w kraju, znalazły się w całej Polsce dziesiątki chętnych, by przyjąć siostrę i pomóc jej w zbieraniu funduszy na misje. Przez 2 miesiące s. Tadeusza przemierza dosłownie cały kraj, opowiadając o misjach.

Wizytę na południu diecezji świdnickiej pomogła zorganizować mama jednej z sióstr dominikanek pochodzącej z Kłodzka, oraz przyjaciele z Kłodzka i Kudowy-Zdroju. Północ diecezji odwiedziła za sprawą braci Dariusza i Marcina Dembińskich. Oni już ponad rok temu zainicjowali w naszym regionie akcję pomocy dla s. Tadeuszy, którą nazwali „Żywa kapliczka dla Afryki”.

- Nasi podopieczni co dzień zmagają się z trudnościami losu o jakich często większość z nas tylko słyszy - tłumaczy s. Tadeusza. - Głód, skrajne ubóstwo, niezliczone problemy zdrowotne, dla nich to codzienność, dla nas często tylko historie, tak odległe, że nieistotne. Tymczasem może być inaczej. Wszelkimi możliwymi środkami staramy się dotrzeć do dzieci i młodzieży w Kamerunie i nieść im źródło nadziei. Niestety, najczęściej tą najwłaściwszą pomocą jaką możemy im podarować jest pomoc materialna. Edukacja w Kamerunie kosztuje. Brakuje pieniędzy na żywność, leki, dach nad głową. To przykra i smutna codzienność. Sami nie zrobimy wiele. Dlatego tak ważna jest pomoc ludzi z Polski. Razem możemy zmienić świat. Nie cały, to byłoby zbyt trudne, ale choćby świat małych afrykańskich dzieci.

Działania s. Tadeuszy można śledzić przez jej profil na Facebooku. Informacje o tym, jak przekazać pomoc materialną dla misji w Kamerunie - tutaj.