Rycerski etos dla misji

Mirosław Jarosz

|

Gość Świdnicki 24/2015

publikacja 11.06.2015 00:00

Ponad rok temu w naszej diecezji pojawił się pomysł pomocy misjom w Afryce. Cenny, bo spontaniczny i realizowany w całości przez osoby świeckie.

Młodzi wolontariusze rozdali kilka tysięcy ulotek zachęcających do pomocy misjom Młodzi wolontariusze rozdali kilka tysięcy ulotek zachęcających do pomocy misjom
Mirosław Jarosz /Foto Gość

Impuls do powstania misyjnej inicjatywy dała działalność s. Tadeuszy (Heleny Frąckiewicz) ze Zgromadzenia Sióstr św. Dominika. Najpierw był wirtualny kontakt na Facebooku. Prawie 2 lata temu s. Tadeusza do grona kilku tysięcy znajomych na portalu społecznościowym przyjęła m.in. braci Dariusza i Marcina Dembińskich z okolic Wałbrzycha. – Okazało się że s. Tadeusza jest niesamowita. Choć w Afryce ma ogrom pracy, stara się pomagać również na odległość – opowiada Dariusz Dembiński. – Opowiedzieliśmy jej o swoich problemach, ona nam o swoich. – Jej słowa bardzo nam wtedy pomogły. Postanowiliśmy więc się jakoś zrewanżować.

Kapliczka nie z kamienia

Najpierw była drobna pomoc materialna. Jednak szybko powstał pomysł czegoś trwalszego i długofalowego. Ponieważ bracia Dembińscy są kamieniarzami, pomyśleli o zrobieniu jako wotum wdzięczności niewielkiej kapliczki przydrożnej. Jednak w tym przypadku kamień niewiele by pomógł misjom. Postanowili więc, że będzie to „Żywa kapliczka dla Afryki”, akcja społeczna mająca uświadomić ludziom konieczność pomocy misjom (GN Świdnicki nr 1/2014). Bracia Dembińscy działają w patriotycznej organizacji ONR „Sudety”. Razem z jej członkami w ciągu ostatniego roku przygotowali i rozdali na Dolnym Śląsku (na ziemi wałbrzyskiej, świdnickiej i dzierżoniowskiej oraz w Kotlinie Kłodzkiej i Jeleniogórskiej) kilka tysięcy ulotek, które miały podnieść świadomość misyjną. – Każdy z nas może pomóc w dwojaki sposób – tłumaczy Dariusz Dembiński. – Pierwszy to pomoc duchowa, przez modlitwę. Druga to wsparcie materialne, bez którego nasi misjonarze nie wiele zdziałają. Myślę, że oprócz podniesienia świadomości misyjnej dzięki ulotkom na konto s. Tadeuszy wpłynęło również kilkaset złotych.

Siostra zawstydziła wszystkich

Podsumowaniem ponad rocznej akcji był przyjazd z Kamerunu s. Tadeuszy. Bracia Dembińscy podobnie jak wielu wirtualnych przyjaciół misjonarki pomogli zorganizować jej pobyt w kraju i z niecierpliwością czekali na pierwszy realny kontakt. S. Tadeusza na terenie diecezji świdnickiej spędziła prawie tydzień. Odwiedziła m.in. Kłodzko, Kudowę-Zdrój, Lewin Kłodzki, Żarów i Świdnicę, gdzie w domu sióstr klawerianek spotkała się z bp. Ignacym Decem. Wszędzie opowiedziała o misjach i swojej pracy w Afryce. – To, co swym działaniem pokazała siostra, było dla nas bardzo poruszające – mówi Marcin Dembiński. – Wydawało nam się, że my jesteśmy aktywni. Tymczasem ona jedna, choć nie jest już młodą osobą, w ciągu trzech miesięcy pobytu w Polsce, który jest w zasadzie jej urlopem przypadającym raz na kilka lat, zrobiła stukrotnie więcej niż my w kilkanaście osób przez rok. Odwiedziła kilkadziesiąt miast, spotkała się z tysiącami ludzi, udzieliła kilkanaście wywiadów radiowych i telewizyjnych. To dla nas dowód, że możemy zrobić dużo więcej niż do tej pory.

Tego nie zobaczysz w TV

Już przygotowania do przyjazdu s. Tadeuszy zaowocowały licznymi spotkaniami. W tym z ks. Jakubem Górskim dyrektorem Referatu Misyjnego Świdnickiej Kurii Biskupiej. To on opowiedział młodym wolontariuszom z ONR „Sudety” o Papieskich Dziełach Misyjnych i o tym jak się w nie włączać. – Te rozmowy wydały owoce – tłumaczy Dariusz Dembiński. – Zaangażowanie w pomoc misjom to niesamowita przygoda dla tych, którzy się w to włączają. Poznajemy świat z innej strony. Można oglądać programy National Geographic, ale nie oddadzą one prawdy o świecie, o jakim opowiadają misjonarze. W drugiej edycji naszej akcji „Żywa kapliczka dla Afryki” będziemy kontynuować pomoc dla s. Tadeuszy przez założoną przez nią fundację im. Stefana Szolc – Rogozińskiego Serce dla Afryki. Myślimy jednak również, by zaangażować się w pomoc misjonarzom z diecezji świdnickiej. – Bardzo się cieszę z każdej inicjatywy podejmowanej na rzecz misji – mówi s. Magdalena Sypko, klawerianka, z Referatu Misyjnego. Im więcej ich jest tym lepiej. Obecnie patronatem misyjnym diecezji świdnickiej objęte są następujące osoby: ks. Eugeniusz Milewicz pracujący w Argentynie, Nina Kuniszewska w Peru oraz państwo Lilianna i Leszek Sobótkowie przebywający w Zambii. Musimy im pomagać, bo mogą liczyć jedynie na nas. Nie mają wsparcia jak inni misjonarze w swoich zakonach. Dariusz Dembiński chce w ONR „Sudety” powołać odrębną sekcję misyjną, dla młodych wolontariuszy, którzy coraz chętniej chcą włączać się w podobne dzieła. – Dopiero rozmowy z s. Tadeuszą o problemach chrześcijan w Afryce uzmysłowiły nam, czym tak naprawdę jest „wojna cywilizacji”. Zbrojny radykalizm jest ostatecznością i pokazuje słabość walczącego. My nie walczymy orężem, a słowem i prawdą. Dziś w wielu przypadkach to misjonarze stoją na pierwszej linii frontu tej wojny. Wspieranie katolickich misji jest więc dla nas wręcz obowiązkiem. W naszych szeregach zawsze wielką wagę przykładaliśmy do etosu rycerskiego, dla którego Bóg, Honor i Ojczyzna były kluczowymi wartościami. Polskie rycerstwo od wieków, zaczynając od bitwy pod Legnicą, stawało w obronie chrześcijańskiej Europy. Dziś ten etos rycerski możemy znakomicie pielęgnować i realizować m.in. przez pomoc misjom.

Rycerski etos dla misji   S. Tadeusza podczas wizyty w diecezji świdnickiej dała bodziec do jeszcze aktywniejszego działania misyjnych wolontariuszy Mirosław Jarosz /Foto Gość

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.