Niech wyjdą z domu

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 29/2015

publikacja 16.07.2015 00:00

– Rodziłaś upośledzone dziecko i od razu rozumiałaś, że zostajesz z nim sama. Nie pomogą ci otoczenie, państwo, nawet Kościół – wspomina Zofia Łomnicka. – Miałam szczęście, że mąż był silniejszy ode mnie.

 Kazimierz i Zofia Łomniccy ze swoją córką Marysią Kazimierz i Zofia Łomniccy ze swoją córką Marysią
Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Spotkali się, bo w latach 80., kiedy rodziły się ich dzieci, nikt się nimi nie przejmował. Maluchy i ich rodziny były wstydliwym problemem. A oni potrzebowali solidarności.

Obcy, bo inni

– Przyjście na świat chorego dziecka to dla każdej rodziny dramat. Łatwo kocha się mądre, zdolne i piękne, trudniej brzydkie, słabe czy inne – mówi Zofia Łomnicka, emerytowana nauczycielka z Bystrzycy Kłodzkiej. – W tamtych czasach władze nie były zainteresowane rehabilitacją osób upośledzonych umysłowo. Społeczeństwo spychało nas na margines. Sami szukaliśmy różnych sposobów usprawnienia fizycznego i umysłowego swoich dzieci. I tak powstało Koło Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski – wspomina. To jednak im nie wystarczało.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.