publikacja 22.10.2015 00:00
O „Panu od muzyki”, psalmie z filmu i bramkach, do których grają muzycy, mówi ks. Jacek Czechowski, muzykolog.
Ksiądz Jacek Czechowski podczas dyrygowania
Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość
Ks. Roman Tomaszczuk: Nie przesadzasz? Szkoła psałterzysty – dużo powiedziane.
Ks. Jacek Czechowski: Czyżbym posługiwał się niewłaściwym nazewnictwem? Nie przypuszczam, by w dobie powszechnego dążenia do „poszerzania horyzontów” kogokolwiek to określenie jeszcze raziło. Szkołę kojarzę przede wszystkim z solidną i z rozciągniętą w czasie edukacją. Nie da się nauczyć muzyki podczas trzech zjazdów. Potrzeba regularnych ćwiczeń pod okiem zaangażowanego instruktora. Marzę po cichu, by taka właśnie była moja „szkoła” i będę się upierał przy tej pompatycznej nomenklaturze. Nie szukam klientów, ale uczniów. Staram się serio traktować moje zadanie. W szkole pracują przecież prawdziwi znawcy tematu, nierzadko pasjonaci swojego kierunku. Dla takich warto nawet zostać po lekcjach.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.