Biskup ma rację, ale...!

ks. Roman Tomaszczuk

8 grudnia księża na Dolnym Śląsku przypominają sobie rocznicę własnych obłóczyn. Przyda się więc kilka uwag z zakresu komunikacji społecznej.

Biskup ma rację, ale...!

Podczas Mszy św., na której trzynastu kleryków roku trzeciego przyjęło strój duchowny, biskup Ignacy Dec powiedział, że noszenie sutanny przez duchownych jest okazją do ewangelizowania. 

Teza ta, bez dopowiedzenia, wydaje się na wyrost. No, bo czy faktycznie sam widok sutanny kojarzy się dzisiaj z niebem, z wiecznością, z wartościami większymi od tych, które porządkują codzienność przeciętnego śmiertelnika.

Biskup ma rację. Tak jest, ale w bardzo ograniczonym środowisku, na moje wyczucie - u kilku procent spotkanych na ulicy. 

A co z resztą mieszkańców Dolnego Śląska (bo pewnie na wschodzie Polski jest inaczej)?  

Dla nich człowiek w sutannie nie jest znakiem nieba tylko dlatego, że ją nosi. Już nie. Te czasy na razie minęły. Oby wróciły, ale na razie to pieśń przeszłości. 

Po pierwsze - przeciętny mieszkaniec regionu nie patrzy na swoje życie z perspektywy wieczności. Jego to nie interesuje, nie ma zastosowania (ta kategoria) do codzienności.

W najlepszym razie jest ona zarezerwowana na czas Wszystkich Świętych, chwili modlitwy - najlepiej w szczególnym uniesieniu albo zderzenia z wielkim nieszczęściem. 

Po drugie - człowiek w sutannie, dla tych pozostałych, nie jest żadnym autorytetem. Czarny pijar duchownych jest już dzisiaj tak mocny, że nawet niedzielni katolicy zastanawiają się, ile procent z tego, co o księżach zobaczyli, przeczytali i usłyszeli jest prawdą w odniesieniu do właśnie napotkanego faceta w czerni.

Po trzecie - bardzo trudno dzisiaj spotkać księdza w sutannie - poza kościołem. 

Co można zrobić, żeby rzeczywistość była bardziej adekwatna do tezy biskupa? 

Z pomocą przychodzi komunikacja społeczna. Prosta zasada, według której wiarygodność, a przez to autorytet buduje się według jasnych kryteriów: najpierw musisz być fachowcem (specjalistą od nieba w naszym wypadku), po drugie - musisz być prawdomówny (tzn. wierzyć w to, co głosisz) i wreszcie - okazuje się, że decydujące - musisz być sympatyczny.

Tak, tak! Dopiero wtedy będziesz skuteczny. Będziesz ewangelizował. 

Wtedy bowiem na widok sutanny przechodnie, nawet ci uprzedzeni, będą mieli szansę zdziwić się: ksiądz - a tak mu z oczu dobrze patrzy; ksiądz - a nawet się uśmiecha; ksiądz - a przyjaźnie gada.

Do takich księży się wraca, do nich ma się śmiałość i oni stają się autorytetami.  

Co dalej? A to już jak Duch podpowie.