Żywią i bronią

Mirosław Jarosz

|

Gość Świdnicki 22/2016

publikacja 26.05.2016 00:00

Marian Dembiński mówi o ziemi, karykaturze rolnika i „faszystach” na ulicach.

▲	Marian Dembiński  – rolnik, przewodniczący dolnośląskiego NSZZ RI „Solidarność”, poseł na Sejm w latach 1997–2001, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. ▲ Marian Dembiński – rolnik, przewodniczący dolnośląskiego NSZZ RI „Solidarność”, poseł na Sejm w latach 1997–2001, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Mirosław Jarosz /Foto Gość

Mirosław Jarosz: Kiedy 35 lat temu budował Pan struktury rolniczej „Solidarności”, jakie problemy was jednoczyły?

Marian Dembiński: To był czas, kiedy walczyliśmy o wolność, niepodległość. Czekaliśmy na zarejestrowanie wolnych związków zawodowych, nie tylko rolniczych. Władza bardzo się tego bała. Jako „Solidarność” Rolników Indywidualnych mieliśmy ok. 20 postulatów. Dotyczyły przede wszystkim praw własności. Chcieliśmy dostępu do ziemi oraz by oddano rolnikom ziemię, którą im zabrano. Chcieliśmy dostępu do maszyn rolniczych i właściwie do wszelkiego sprzętu. Dziś może to wydaje się dziwne, ale w tamtych czasach nie można było dostać przydziału na ciągnik. Duże maszyny miały jedynie PGR-y i spółdzielnie. W komunizmie nie można było mieć prywatnej własności, wiec robiono wszystko, by rolników indywidualnych zniszczyć. Walka z tym systemem nas jednoczyła. Stanowiliśmy potężną siłę. Dziś na terenie byłego województwa wałbrzyskiego jest nas ok. 600. Niektórzy mówią, że to dużo. Wtedy było nas 20 tys. Dziś jest nas mniej nie dlatego, że „Solidarność” jest mniej popularna, tylko dlatego, że rolników nie ma.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.