Już na pielgrzymce pędził do Nieba

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 24.08.2017 23:14

Porządkowi, służby medyczne i tłum pielgrzymów żegnali Jarosława "Siwego" Bartnickiego, 29-letniego członka służby porządkowej Świdnickiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę.

Na pogrzebie była obecna cała służba porządkowa. Na pogrzebie była obecna cała służba porządkowa.
ks. Przemysław Pojasek

Uroczystości pogrzebowe, które odbyły się 24 sierpnia w kościele pw. Chrystusa Króla, zgromadziły nie tylko rodzinę, przyjaciół i sąsiadów, ale również dziesiątki pielgrzymów, którzy przybyli tu z całej diecezji, by podziękować Jarkowi za jego służbę na rzecz pielgrzymki. 

- Jako starszy główny przewodnik pieszej pielgrzymki, chciałbym się tutaj odwołać do pielgrzymkowych doświadczeń z Jarkiem. Pamiętam nasze spotkanie jak dziś. To była niedziela 30 lipca. Po Mszy św. w wałbrzyskim kościele pw. Aniołów Stróżów wyprawiłem na pątniczą drogę grupę 6, a sam pojechałem na Podzamcze odebrać pożyczony na pielgrzymkę bus dla służby medycznej. Później udałem się w kierunku Poniatowa, by zobaczyć się z pielgrzymami na pierwszym postoju. Jechałem powoli. Nagle dogonił mnie niebieski samochód osobowy. Zdziwiło mnie, że nie wyprzedzał. Za kierownicą siedział ktoś młody. A ponieważ uporczywie ciągnął się za mną, pomyślałem: kto się mnie tak uczepił? Jechałem z prędkością 5 km/h i czułem się trochę dziwnie, że ten samochód jedzie za mną. Kiedy się zatrzymałem, z auta wyszedł wysoki blondas z serdecznym od ucha do ucha uśmiechem. Przywitał się, a ja wiedziałem, że znam człowieka, choć nie bardzo pamiętałem jego imię. Próbowałem sobie przypomnieć, gdy Jarek stał już przede mną z kamizelką z napisem "służba porządkowa". Nasz człowiek - pomyślałem. Takie było moje pierwsze w tym roku spotkanie z Jarkiem i do głowy mi nie przyszło, że tego wyprężonego 29-latka za niespełna miesiąc będę żegnał - wspominał ks. Romuald Brudnowski w czasie homilii.

Mówił też, że w tym roku Jarek Bartnicki wciąż pojawiał mu się na pielgrzymce przed oczami. I za każdym razem ogarniała go dziwna zaduma, jakby przeczucie. - Najbardziej jednak pamiętam moment, w którym zdziwiłem się, że zamiast zabezpieczać "jedynkę", szedł z przodu wraz z komendantem głównym. Od soboty 19 sierpnia już wiem, że wówczas pędził do nieba - dodał główny przewodnik, wspominając o powstałej w tym roku grupie 9, która gromadzi tych pielgrzymów, którzy już są po tamtej stronie. Na koniec wręczył zmarłemu certyfikat o ukończeniu kursu na porządkowego i szalik pielgrzymkowy.

Po homilii głos zabrał jeden z głównych komendantów - Dariusz Kołt, który również wyraził wyrazy współczucia. - Strasznie trudno mi mówić, bo to jest drugi chłopak z mojej drużyny, który odszedł. Najpierw był "Sokół", a teraz "Siwy". W tym roku też miałem z nim jakiś większy kontakt. Rozmawialiśmy kilkakrotnie. Opowiadał, że to jego 13. pielgrzymka, bo na jednej nie mógł być. Wspominał, że kiedyś go przyłapaliśmy w namiocie za rozmawianie. Musiał wtedy za karę posprzątać auto. I wtedy powiedziałem mu, że raz się jest po jednej stronie, a raz po drugiej - wspominał Dariusz. Dodał też, że być może "Sokół" już sobie nie radzi z pielgrzymami w Niebie, dlatego potrzebował pomocy "Siwego".

Mszy św. przewodniczył ks. Sławomir Augustynowicz, proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Głuszycy, przy której Jarosław również aktywnie działał.