Służyła u majora "Hubala"

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 14.10.2017 15:46

Odeszła do wieczności Janina „Jasia” Zdziech - ostatnia znana łączniczka z bohaterskiego oddziału kampanii wrześniowej 1939 roku.

Janina Zdziech (21.06.1923-08.10.2017) Janina Zdziech (21.06.1923-08.10.2017)
ks. Przemysław Pojasek / Foto Gość

Wieloletnia działaczka Armii Krajowej odeszła 8 października mając 94 lata. Do ostatnich swoich dni znana była z zaangażowania w działalność Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Angażowała się również w swojej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Świdnicy.

Przed laty była łączniczką AK, ale wcześniej służyła w oddziale mjr. Henryka Dobrzańskiego "Hubala".

„W roku 1940 pojawił się w okolicy Oddział Wydzielony Wojska Polskiego majora „Hubala”. Brat Henryk nawiązał z nim kontakt i często znikał z domu. 30 marca 1940 roku miała miejsce krwawa bitwa żołnierzy „Hubala” z Niemcami pod Huciskami w odległości dwa i pół kilometra od Nadolnej. Niemcy ponieśli klęskę i wkrótce zaczęli mścić się na ludności okolicznych wiosek. Już w czasie bitwy aresztowali w Stefankowie i Nadolnej 69 mężczyzn, których następnie rozstrzelali w Radomiu na Firleju” - napisała w swoich wspomnieniach Janina.

Opisała w nich również akcję łapanki na żołnierzy tego oddziału. „W następnych tygodniach okupanci rozpoczęli systematyczne łowy na żołnierzy „Hubala”. Mój brat Henryk musiał opuścić rodzinne strony, a ja ukrywałam się przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec. Przez pewien czas udawało mi się zwodzić sołtysa fikcyjną pracą, jednak w końcu musiałam zgłosić się do kopalni rudy żelaza „Koźla Górka i Łopata” za Skłobami” - dodaje.

Pisała również o roli, którą powierzył jej brat. „Odwiedzając nas powierzał mi czasami zlecenia przekazania informacji do znajomych osób w Skłobach, Stefankowie, Kochanowie, Rzucowie i Chlewiskach, gdzie znajdował się urząd gminy, poczta i posterunek policji granatowej oraz niemieckiej żandarmerii. Moja kopalniana przepustka chroniła mnie przed aresztowaniem, co dodawało mi odwagi i pewności siebie”.

Przypomnijmy, że po bitwie pod Kockiem to właśnie Oddział Wydzielony Wojska Polskiego pod dowództwem „Hubala” nie zaprzestał oporu, stając się pierwszym oddziałem partyzanckim II wojny światowej.

Po zwycięskich potyczkach pod Wolą Chodkowską czy Cisownikiem nowy komendant ZWZ gen. Stefan „Grot” Rowecki obciążył mjr Hubala odpowiedzialnością za niemieckie represje wobec ludności cywilnej. Nakazał rozwiązanie oddziału.

30 kwietnia 1940 „hubalczycy” zostali zaskoczeni podczas biwaku w okolicach wsi Anielin. Oddział został rozbity, a mjr Hubal - poległ. Do dziś nie odnaleziono jego ciała.

Obecni na pogrzebie przedstawiciele harcerstwa i związku żołnierzy AK mówili między sobą, że śmierć "Jasi" to koniec pewnej epoki, czasu żywych świadków tamtych dni.