publikacja 08.03.2018 00:00
O remoncie codzienności, ojcu Pio i o własnych doświadczeniach z brakiem czasu opowiada ks. Eugeniusz Ploch z diecezji opolskiej.
Ks. Eugeniusz w czasie wygłaszania konferencji dla księży w świdnickim seminarium.
ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość
Ks. Przemysław Pojasek: W czasie dnia skupienia dla kapłanów wspominał Ksiądz o rekolekcjach dla małżeństw zatytułowanych „Remont małżeński”. Skąd taki pomysł i jakie są owoce tych rekolekcji?
Ks. Eugeniusz Ploch: Pomysł zrodził się już 10 lat temu po rekolekcjach Oazy Rodzin, na które zaprosiły mnie małżeństwa z Domowego Kościoła. Kilka par z Opola chciało się wspólnie spotykać na modlitwie. Początkowo chciałem, żeby ochłonęli, ale po pół roku uległem ich prośbie i zaprosiłem do kaplicy duszpasterstwa akademickiego. Szybko zrodziła się inicjatywa, by zrobić rekolekcje otwarte, nie tylko dla Ruchu Światło–Życie. Zorganizowaliśmy je po raz pierwszy w Adwencie. Sama nazwa też jest ciekawa. Skojarzenie dla wielu ludzi jest takie, że trzeba być w kryzysie, żeby pójść na „remont małżeński”, choć z biegiem lat to się zmienia. Kiedyś jedna z osób naszej „ekipy remontowej”, spotykającej się co miesiąc, postanowiła wyjaśnić to pojęcie i pamiętam, że mówiła o tym, że nie trzeba mieszkać w ruderze, żeby zrobić remont, wystarczy chcieć coś zmienić, odświeżyć.
Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.