Uwielbiała czekać na Boże Narodzenie. Pogrzeb mamy ks. Piotra Mrzygłoda

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

|

GOSC.PL

publikacja 07.01.2023 17:02

Uroczystości pogrzebowej Zofii Mrzygłód w świdnickiej katedrze przewodniczył o. bp Jacek Kiciński CMF a obok niego przy ołtarzu stanęli syn i zaprzyjaźnieni z nim księża.

Uwielbiała czekać na Boże Narodzenie. Pogrzeb mamy ks. Piotra Mrzygłoda O. bp Jacek Kiciński CMF kropiący trumnę z ciałem śp. Zofii. ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość

Żegnając mamę 7 stycznia, pochodzący ze Świdnicy wykładowca Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu przypominał kilka chwil z dzieciństwa, spośród których najbardziej utkwiła mu w pamięci szczególna miłość zmarłej Zofii. - Mama kochała Boże Narodzenie. I chyba dlatego Pan Bóg dał jej tutaj jeszcze na chwilę przed śmiercią przeżyć utęsknioną Wigilię, Narodzenie Pańskie wraz z oktawą i na koniec ujrzeć jeszcze nowy, 2023 rok. Ale czasem myślę, że chyba jeszcze bardziej niż Boże Narodzenie nasza mama kochała Adwent. Ona po prostu uwielbiała czekać - czekać na te święta, na święta Bożego Narodzenia. Pewnie dlatego pierwszą pieśnią, której mnie nauczyła, było adwentowe "Spuśćcie nam na ziemskie niwy". Miałem wtedy ze 4 lata i nie umiałem ani czytać, ani pisać, ale wspólnie z mamą szykowaliśmy Boże Narodzenie i robiliśmy z kolorowego papieru łańcuchy na choinkę - wspominał ks. Piotr.

Dziękował też bratu i jego rodzinie za opiekę w ostatnich latach nad chorą mamą i przewodniczącemu liturgii biskupowi pomocniczemu archidiecezji wrocławskiej za modlitewną pamięć w tym trudnym czasie. Kiedy w Nowy Rok o. bp Kiciński w SMS-ie zapytał o jej zdrowie, dodał, że to nie mama, a jej dzieci nie są jeszcze gotowe na pożegnanie.

Więcej o pożegnaniach mówił w homilii biskup. Zauważył, że nigdy nie są one łatwe, tym bardziej gdy czeka nas dłuższy czas rozłąki. - Jeszcze trudniejsze jest to pożegnanie, które przychodzi na końcu życia człowieka. Jest w nim jednak, jak w każdym pożegnaniu, nadzieja ponownego spotkania. Święty Paweł, wykładając prawdę o zmartwychwstaniu Koryntianom, pokazał to odejście Chrystusa nie tylko jako dogmat wiary, ale też jako przedmiot naszej wielkiej nadziei - przekonywał, zapewniając o modlitwie całego środowiska akademickiego PWT.

Przekazał też kondolencje od abp. Józefa Kupnego, który nie mógł być na pogrzebie. Wyrazy współczucia złożyli również obecni na Mszy św. ks. Sławomir Stasiak, rektor PWT, i ks. Witold Baczyński jako przedstawiciel rocznika święceń.

Po zakończeniu Mszy św. zebrani udali się na cmentarz przy al. Brzozowej, gdzie ceremonii przewodniczył ks. Piotr Śliwka, proboszcz parafii katedralnej.


Zofia Mrzygłód urodziła się 6 listopada 1937 r. w niewielkiej wsi Wilczkowice w powiecie Koneckim, w wielodzietnej, głęboko religijnej rodzinie. Mimo że do najbliższego kościoła - do pobliskich Radoszyc - było aż 7 km, nikt w domu nie wyobrażał sobie dnia Pańskiego bez niedzielnej Mszy św. Nikt nie wyobrażał sobie też posiłku oraz początku i końca dnia bez modlitwy.

Przyszła na świat jako trzecie z siedmiorga rodzeństwa w domu Stanisława i Marianny Andulów, o których zawsze wyrażała się z największym szacunkiem. W wieku 14 lat, po ukończeniu 7-klasowej wówczas Szkoły Powszechnej, przyjechała na Dolny Śląsk i rozpoczęła naukę w Bolkowie, w Zasadniczej Szkole Zawodowej z Internatem, w zawodzie drukarz na porcelanie. Po ukończeniu szkoły rozpoczęła swoją pierwszą pracę - w pobliskiej Jaworzynie Śl. w Fabryce Porcelany "Karolina". Z czasem jednak przeniosła się do Świdnicy i zamieszkała z jedną ze swoich starszych sióstr, która w poszukiwaniu pracy też przybyła w ten rejon.

Tutaj również Zofia poznała Jana Mrzygłoda, z którym zawarła sakramentalny związek małżeński. Z czasem na świat przyszły ich dzieci - dwaj synowie - Piotr (1971) i Paweł (1975). Przez wiele lat Zofia i Jan tworzyli udane małżeństwo, budując życie rodzinne, w którym nie tylko słowem przekazywali dzieciom to, co mają najlepszego - żywą wiarę oraz tradycję. W 1998 r. starszy syn Piotr został księdzem, a młodszy Paweł w 2000 r. zawarł sakramentalny związek małżeński z Katarzyną.

4 sierpnia 2006 r., po 31 latach małżeńskiego życia, zmarł Jan. Odtąd mama ks. Piotra mieszkała z drugim synem i jego rodziną. To oni zajmowali się nią, gdy przyszła choroba. Zmarła 3 stycznia, po odmówieniu z synem Piotrem ostatniej modlitwy. Warto dodać, że od 80. lat XX w. należała do Żywego Różańca.