Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Było miło i sympatycznie

28 i 29 października prezydent Bronisław Komorowski odwiedził kilka miejscowości na Dolnym Śląsku.

Uśmiechnięte dzieci wręczały kwiaty i śpiewały piosenki. Spacerujący wraz z małżonką uśmiechnięty prezydent chętnie fotografował się z przechodniami. Podczas spotkań wszyscy prawili sobie komplementy. Było miło i sympatycznie.

Jednak ja i większość osób, które znam, nie oczekuje, by prezydent był sympatycznym gościem. Oczekuję, by Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej był mężem stanu, który zmierzy się z problemami swojego kraju. Oczekuję, że jeżeli prezydent przyjeżdża i spotyka się z ludźmi w regionie, to po to, by zobaczyć, jak naprawdę żyją, a nie otacza się wianuszkiem partyjnych popleczników, którzy zapewniają go, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Bo nie idzie. Wystarczy porozmawiać z którymś z 2 milionów Polaków, którzy w ostatnich latach opuścili ojczyznę, by przekonać się, że nie zrobili tego z sympatii do innych nacji. Dla wielu był to desperacki krok w poszukiwaniu godnego życia.

Większość spotkań w regionie wyglądała jak wiece poparcia dla partii rządzącej. Zabrakło rozmów o tym, jak naprawić to, co nie działa. Jedynie w Dzierżoniowie i Mościsku prezydent podjął temat rodziny i zapewniał, że sprawa ta leży mu na sercu. Bardzo się z tego cieszę i w jak mało której sprawie - w tym popieram prezydenta w 100 procentach. Niestety dobre intencje prezydenta nie wystarczą, kiedy kilkuosobowa rodzina musi stanąć przed wyborem: „W tym roku na zimę kupimy dzieciom buty czy kurtki?”. U wszystkich naszych sąsiadów z państw Unii Europejskiej pomoc finansowa dla rodzin jest wielokrotnie wyższa niż w Polsce. Nawet na Ukrainie zasiłki związane z urodzeniem dziecka są znacznie wyższe niż u nas.

Ktoś powie: „A co może taki prezydent? Z próżnego i Salomon nie naleje”. Wydaje mi się jednak, że prezydent prowadzący twardą, konsekwentną politykę krajową i zagraniczną, a nie dbający o to, by było miło i sympatycznie na spotkaniach, mógłby coś zdziałać. Przykład pierwszy z brzegu. Polska płaci rosyjskiemu koncernowi Gazprom najwyższą cenę za gaz spośród państw Unii Europejskiej. Ponad 500 dolarów za 1000 m sześciennych. Dla przykładu Niemcy za to samo płacą poniżej 400 dolarów. Wystarczy najprostsza arytmetyka, by policzyć, że w skali roku różnica w cenie to miliardy złotych. Z powodzeniem wystarczyłoby to na prowadzenie sensownej polityki prorodzinnej. Jednak z nieznanych nam bliżej przyczyn te miliardy zamiast do polskich rodzin, trafiają do rosyjskich oligarchów.

Panie Prezydencie, jeżeli naprawdę leżą Panu na sercu losy polskiej rodziny, zajmie się Pan tym?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy