Ks. Władysław należał do ludzi mądrych, słuchał słowa Chrystusa, wierzył Mu, żył Jego Ewangelią, dlatego wierzymy, że przeszedł do wiecznych przyjaciół Pana Boga – mówił podczas homilii pogrzebowej bp Ignacy Dec
Ks. kanonik Władysław Smoter urodził się w 1941 r. w miejscowości Piekiełko w parafii Tymbark k. Limanowej, w diecezji tarnowskiej. Jego rodzice: Jakub i Julia mieli czterech synów: Kazimierza, Franciszka, Władysława i Stefana. Zapewne atmosfera domu rodzinnego wpłynęła na to, że dwaj ostatni otrzymali łaskę powołania kapłańskiego i zostali księżmi. Obecnie z czwórki braci pozostał tylko najmłodszy - ks. prałat Stefan Smoter, proboszcz parafii w Bystrzycy Kłodzkiej i dziekan tamtejszego dekanatu.
Kapłaństwo mimo wszystko
Ks. Władysław przyszedł na świat w czasie drugiej wojny światowej, gdy było ciężko i niebezpiecznie. Dom rodzinny wyposażył go nie tylko w wartości religijne i patriotyczne, ale zaprawił go także do ofiarnego, trudnego życia. Po skończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Nowym Sączu, w latach 1961-1968 przygotowywał się do posługi kapłańskiej w Arcybiskupim Seminarium Duchownym we Wrocławiu. Po pierwszym roku studiów, jesienią 1962 r., zabrano go do odbycia dwuletniej służby wojskowej. – Wzięto wówczas z Wrocławia ponad pięćdziesięciu kleryków do wojska, aby wybić im z głowy kapłaństwo – wspomina bp Ignacy Dec. – Jednakże, po dwóch latach służby, wszyscy wrócili do seminarium. Władze komunistyczne były zdenerwowane, dlatego w trzech jednostkach wojskowych w Polsce utworzyły specjalne kleryckie kompanie, by mocniej oddziaływać na kleryków i zawracać ich z drogi do kapłaństwa.
Ta metoda okazała się też nieskuteczna. Prawie wszyscy klerycy wracali po wojsku do seminariów i zostawali księżmi. Tak było tez z ks. Władysławem. – Dołączył do nas na trzecim roku studiów. Kiedy przyszedł z wojska miał odmrożenia rąk i nóg – opowiada kolega z seminarium ks. Ryszard Hajduk. – To go wcale jednak nie złamało. Przeciwnie, był zawsze bardzo pogodny.
więcej w wydaniu papierowym nr 34/2012 Gościa Niedzielnego