Nastolatek podczas jasełkowych radości powinien dostrzec więcej niż tylko szansę na aktorskie spełnienie.
Każdy uważny obserwator wydarzeń jasełkowych, szczególnie w trakcie przeglądów, musi w końcu zdumieć się faktem, że głównymi aktorami na konkursowych scenach są przedszkolaki. Akurat ci, dla których nagroda dla zespołu jest najmniej ważna, a i główne przesłanie dramatu Betlejemskiej Nocy nie tak ważne jak obecność rodziców albo dziadków na widowni.
Na dwadzieścia pięć tegorocznych przedstawień kolędniczych pokazanych w ramach zakończonego właśnie XXI Świdnickiego Przeglądu Zespołów Kolędniczych aż trzynaście przygotowano w przedszkolach, dziewięć w podstawówkach, tylko jedno w gimnazjum.
To źle? Jasne, a w Roku Wiary jeszcze bardziej. Bo przecież nie o lenistwo młodzieży tu idzie, bo pewnie niemalże w każdym gimnazjum i szkole średniej jakieś formy przedstawień bożonarodzeniowych były zrealizowane. Zatem? Chodzi o brak zainteresowania młodych tym, by się swoją pracą podzielić. Żeby skorzystać z jeszcze jednej szansy na radość z powodu bliskości Boga. Tego, który wkracza w historię człowieka w sposób niebywały, zaskakujący i bezdyskusyjny. Nastolatkom brakuje zapału ewangelizacyjnego, brakuje pasji i dumy z tego, że są braćmi Jezusa Chrystusa – nie tylko w wymiarze ducha, ale i ciała.
Wstydzą się? To chyba nie o to chodzi. To raczej rodzaj obojętności, zafascynowania doczesnością, cielesnością i... zabawą. A przecież to właśnie Bóg, który staje się ciałem, objawia człowiekowi najgłębszą prawdę o wielkości i godności także jego ciała. Młodzież świadomie odtwarzająca historię Narodzenia, mogłaby zdumiewać się, jak bardzo Bogu podoba się cielesność, jak cenna jest dla Niego, i że naprawdę kocha człowieka takiego, jakim jest – jako osobę cielesno-psychiczno-duchową. W czasach, gdy fizyczność człowieka przesłania jego wewnętrzny wymiar i staje się celem istnienia samym w sobie, jasełka powinny być manifestacją prawdy o tym, jak jest naprawdę... Powinny być okazją do głoszenia, po pierwsze światu, że się myli w swych trendach i modach; po drugie samym aktorom, że sens ich życia nie ogranicza się do przyjemności zmysłów. Wprost przeciwnie, zmysły są tylko zapowiedzią sensu ostatecznego – wiecznego (ale wciąż duchowo-cielesnego).