Kiedy do historii konkretnego człowieka nie można już dopisać ani jednej sekundy, jego życie nabiera bardzo szczególnego wymiaru. Nie dla każdego.
Na stronie internetowej tylko jedno zdanie: "Zmarł ks. Michał Kawulka". Dla większości internautów nic nieznacząca informacja. Skoro taki żył, to musiał umrzeć, tak jak setki i tysiące każdego dnia, w pobliżu i na świecie. Śmierć człowieka nie robi dzisiaj wrażenia. Jest jej pod dostatkiem, jest taka zwyczajna, że niewarta odnotowania, zapamiętania. Z trudem na dłużej uwagę tłumów zatrzymuje tylko ta szczególna – bo brutalna, bo spektakularna, bo celebryty. Tym razem jednak umiera ktoś zwyczajny, niemalże anonimowy, bo wiadomo tylko, że miał imię i nazwisko i był księdzem.
To jednak swojego rodzaju medialne kłamstwo. Ten ksiądz przecież ma swoją historię. Ma swoje 88 lat życia, z których 55 przeżył jako kapłan. To konkretny człowiek, którego droga przecięła się z tysiącami, dziesiątkami tysięcy ludzi, których spowiadał i przygotowywał do sakramentów, którym błogosławił małżeństwo i głosił słowo Boże, których życie było dla niego cenne i warte zainteresowania niczym życie siostry czy matki, które stracił w dniu, gdy ukraińscy zbrodniarze wymordowali jego całą rodzinę. Sierota, który z radością przyjął Chrystusową obietnicę: „Stokroć więcej otrzymasz braci, sióstr, matek i ojców”. I synów.
Wśród dziesięciu organistów, których ks. Michał dał Kościołowi, i czterech księży, których przygotował do kapłaństwa, jestem i ja. Patrzę na to jedno, jedyne zdanie na internetowej stronie i nie mogę uwierzyć, że to wszystko, co można o tym księdzu napisać. A może tak właśnie wygląda prawda o tym, że „sługami nieużytecznymi jesteśmy i robimy, co do nas należy”? A może o to właśnie chodzi, gdy na pierwszym roku seminarium uczą nas: „Czyń dobro i wrzucaj je w morze” czy – jak chce Chrystus – „Niech nie wie lewica, co czyni prawica”?.
Jedno, jedyne zdanie: „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie“ przynosi pocieszenie i rzuca światło na to internetowe. Światło Bożego Królestwa, w którym ks. Michał się urodził, które ukształtowało na wskroś jego osobowość i któremu oddał całe swoje życie, a którego pełni może wreszcie doświadczać – to zdanie wystarczy, bo ludzka nagroda niczym jest w porównaniu z Ojcowską.