Zakończyła się siedmiodniowa nieprzerwana modlitwa.
"Doczekałem się pierwszej soboty miesiąca października. Pamiętam jak dziś. Pan major Więckowski nadawał mi najrozmaitszych zadań. Wreszcie wyrwałem się w pierwszą sobotę z tych zadań. Ale nie było u nas nigdzie w kościele Mszy Świętej po południu. Pojechałem do Edynburga. Było prawie południe. Pół godziny przed 12.00 wychodzi ksiądz ze Mszą Świętą. Byłem u spowiedzi, byłem u Komunii Świętej, odmówiłem 15 tajemnic Różańca.
Teraz przyszła kolej na rozmyślanie - 15 minut. Nigdy dotychczas nie potrafiłem tak myśleć. To nie tylko rozmyślanie. To była łaska rozmyślania. ....
Za miesiąc była druga sobota. Obyło się bez trudności. W trzecią sobotę pan major wykombinował takie zajęcia, że ja już nie mogłem odprawić tego nabożeństwa, ale jednak jakoś się wykręciłem i odprawiłem.
Nadchodziła czwarta sobota. Pomyślałem sobie, że musze się jakoś urwać. Na sobotę dostałem urlop i pojechałem już w piątek do swoich przyjaciół. jadę ja do nich i co ja sobie po drodze myślę. Dosłownie: ty durniu. Z tym różańcem wyglądasz jak idiota. I mnie przejmuje, ogarnia wstręt do różańca, do wszystkiego. A ja przecież jadę tam, żeby się skryć i żebym mógł odbyć pierwszą sobotę. Wieczorem rozmawiałem z przyjaciółmi, państwem Leier, Szkotami. Nagle przypomniałem sobie: Ja przecież dziś nie odmówiłem Różańca, a mam postanowienie, że chociaż bym umarł, to jednak te 15 tajemnic muszę zmówić. Odezwałem się do tego towarzystwa: Idę na górę. Zmówiłem te 15 tajemnic z wielką niechęcią. Rano mam tę samą niechęć. A to już jest pierwsza sobota - czwarta z kolei. Nadchodzi ten moment, kiedy mam iść do Komunii Świętej i wtedy przypominam sobie myśl z dialogu św. Katarzyny ze Sieny. Pan Jezus pyta się jej: Czy chciałaś tej niechęci? Nie chciałam - odpowiada. - Myślę sobie wtedy, to w ten sposób diabeł mnie kusił cały dzień wczoraj i dzisiaj, żebym ja to wszystko wyrzucił i nie odprawił tych pięciu sobót i spokojnie przystąpiłem do Komunii Świętej. Potem serce moje ogarnęła przedziwna radość.
Zbliżała się piąta pierwsza sobota. Teraz kombinowałem miesiąc, jak się zabezpieczyć przed przeszkodami. Pojechałem do klasztoru Benedyktynów. Był to jedyny klasztor niesplądrowany w czasie reformacji na Wyspach Brytyjskich. Przyjechałem tam w piątek i mówię tam do nich:
- Odprawiam pięć pierwszych sobót, mam już cztery, a mam takie przeszkody, że aż do was przyjechałem, żeby ich uniknąć. Czy jest tu między wami jakiś ojciec, który miałby szczególne nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi?
- Tak, jest tu u nas taki ojciec. To znany benedyktyn z Nowego Yorku.
- Ojcze, nie wiem, co się będzie jutro ze mną działo. Ja mogę mieć wielkie przeszkody, ale ja całym sercem pragnę te pięć pierwszych sobót odprawić - mówię.
- Będę cię pilnował - obiecał.
Na drugi dzień nie było żadnych przeszkód. Byłem u spowiedzi i Komunii Świętej. Odmówiłem 15 tajemnic. Odbyłem 15 minut rozmyślania. Pamiętam poszedłem do biblioteki. Była to wielka sala, jak nasz kościół. Sięgnąłem po pierwszą lepszą książkę. Otworzyłem tam, gdzie się trafiło, i odczytałem te słowa: "Modlitwy twoje, pragnienia serca twego zostały przyjęte." - Myślę sobie: Matko Najświętsza. Nic wspanialszego dzisiaj otrzymać nie mógłbym, jak tę odpowiedź.
Wydaje mi się, że od tego czasu żadnej soboty nie opuściłem. Zawsze czekałem na te rozmyslania z Matką Najświętszą i nigdy się nie zawiodłem.
Matko Najświętsza, to ja w tym roku we wrześniu będę miał 601 pierwszych sobót. Nie 5, nie 10 ale 600. Bogu Najwyższemu niech będą dzięki.” (z książki „Różaniec uratuje ciebie i świat”).