Wydaje się, że to bezpieczny i wartościowy spis pożytecznych, prześwietlonych przez specjalistów, zatem najlepszych pozycji książkowych dla dzieci. Wydaje się.
Akcja pożyteczna i cenna – bez wątpienia. Od lat biorę w niej udział i cieszy mnie, że maluchom i trochę starszym dzieciom próbuje się zaszczepić miłość do czytania. W Polsce akcję propaguje Fundacja "ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom", która zapewnia, że jest organizacją wspierającą zdrowie psychiczne, umysłowe i moralne dzieci.
Sięgam więc po książkę wybraną w tym roku przez panią nauczycielkę do głośnego czytania przez wychowawców i lokalne autorytety z różnych dziedzin życia: lekarzy, samorządowców, sędziów, pedagogów i duchownych.
– Jak tam Matylda? – zagaduję trzecioklasistów, którym inni przeczytali wcześniejsze rozdziały opisujące przygody dziewczynki. Matylda to tytułowe imię pięciolatki, bohaterki książki Roalda Dahla. Książki wybranej z oficjalnego spisu zaproponowanego przez organizatorów akcji, sygnowanej ich hasłem i rekomendowanej przez specjalistów od "zdrowia psychicznego, umysłowego i moralności dzieci". Spośród pół setki maluchów odpowiada chłopiec: – Fajna, bo mówią "bałwaństwo". Tyle. Nie jestem zaskoczony.
Bo "bałwaństwo" to jedno z lżejszych określeń, jakimi zwracają się do siebie dzieci i dorośli w rodzince. W rozdziale, który losowo przyszło mi przeczytać, Matylda, szukając "wentyla bezpieczeństwa ratującego ją przed obłędem, znajdowała przyjemność w obmyślaniu i przygotowywaniu kar dla rodziców" – wszystko w odwecie za to, że "rodzice są dla niej okrutni". Bo faktycznie są: faworyzują jej starszego brata, Michała, co chwilę dają "pokaz chamstwa", a do swej córeczki odnoszą się z pogardą: "Zamknij się!" albo "Lepiej się zamknij ty mała kanciaro!" – "warczy ojciec". Tatuś zresztą jest prawdziwym czarnym charakterem tej książki dla dzieci powyżej lat ośmiu – oszust handlujący samochodami i cieszący się przed dziećmi, że "ci idioci" (klienci) dają się nabrać na jego przekręty. A matka? Oto popis jej możliwości: do ojca, który nieświadomie ufarbował sobie włosy (efekt kary wymierzonej przez Matyldę Mściwą): "Ty je ufarbowałeś! – zawyła matka. – Dlaczego to zrobiłeś bałwanie! To wygląda przerażająco. Potwornie! Wyglądasz jak idiota!".
Ciągle jestem w klasie z dziewięciolatkami. Patrzę na dzieci chronione zazwyczaj przez rodziców, przed okrutnym światem, przed patologią i złem. Może dlatego maluchy słuchają tak chciwie, gdy czytam na głos o Matyldzie, która "pokazywała rodzicom, że nie dorastają jej do pięt". Są skupione, to dobrze, chłoną każde zdanie, wreszcie dowiedzą się, jak wygląda życie w patologii. Wreszcie przekonają się, że nie wszędzie jest tak różowo jak u nich w domu. Wreszcie docenią czułe słówka, którymi tatuś zwraca się do mamusi.
Dlatego z pewnością zaraz po powrocie ze szkoły rzucą się w ramiona rodzicielki ze słowami wdzięczności, że nie każe im się zamknąć a ojca nie wyzywa od idiotów i bałwanów. A kiedy tatuś wieczorem przyjdzie poczytać im niewinną bajkę o Sierotce Marysi i siedmiu krasnoludkach (jaka nuda!), wtedy na zakończenie lektury szepną do niego: Dziękuję ci tatusiu, że nie jesteś chamski i nie warczysz na mnie.