Spośród kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Świdnicy tylko garstka przekroczyła mury Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Świdnicy właśnie.
Kiedy s. Magdalena, klawerianka odpowiedzialna w diecezji za animację misyjną dzieci i młodzieży zaproponowała wizytę młodych w poprawczaku, byłem zaskoczony: skąd jej taki pomysł przyszedł do głowy? Jednak już po chwili przywołałem się do porządku. A dokąd mają pójść młodzi z zapałem misyjnym, jak nie do poprawczaka? Tutaj naprawdę potrzeba ewangelizacji, głoszenia Dobrej Nowiny – im więcej, tym lepiej! Nawet jeśli wychowankowie regularnie biorą udział we Mszy św., spowiadają się i przyjmują inne sakramenty świadectwo kapelana ma dla nich całkowicie inny wymiar od tego, co usłyszą i zobaczą u swoich rówieśników. – Zupełnie jak na wolności – ktoś zauważy i ma rację, bo za kratami wcale nie jest inaczej niż na ulicy – tam świat ma wprawdzie inne stężenie, bo mury ograniczają więc trzeba kondensacji, ale wszystko dzieje się w takich samych proporcjach jak gdzie indziej.
Zatem przyszli: dwanaścioro ich było, jak Apostołów. 8 listopada zapukali do poprawczakowej bramy i wpuszczono ich: Ognisko Misyjne prowadzone przez świdnickie klawierianki. Wzięli udział we Mszy św. Modlili się z wychowankami poprawczaka. Pierwszy raz w życiu. Musieli pokonać uprzedzenia, stereotypy i strach przed nieznanym. Nie trzeba było wiele: – Bo chłopaki naprawdę są tacy sami jak my – komentowały dziewczyny, zresztą ich obecność dla wychowanków była sama w sobie wielką atrakcją, w końcu nie jest to placówka koedukacyjna.
Jakie wrażenia? Grzegorz Marciniak odpowiada. – Zdałem sobie sprawę z tego, czego najbardziej potrzebują chłopaki: ciepła rodzinnego, szczerej rozmowy i miłości. To, co się im przydarzyło, nie stało się przypadkiem, zabrakło tego czegoś w rodzinie w domu w wychowaniu... Rodzina daje nam niezwykłą moc czynienia dobra a nawet gdy błądzimy rozmowa z najbliższą osobą oraz odrobina miłości pomaga naprawić błąd. Ważne jest, by mieć oparcie, zrozumienie i co najważniejsze dobry przykład do naśladowania, którym może być rodzina, tata, mama lub nasz brat i oczywiście sam Pan Jezus, z którego powinniśmy czerpać przykład wszyscy nie tylko młodzież resocjalizowana – mówił i szybko dodawał. – Jestem szczęśliwy, ponieważ mam wszystko to, o czym wspomniałem i życzę chłopakom, by też tego doświadczyli.
Jest więc nadzieja, że współpraca duszpasterska między ogniskiem a poprawczakiem będzie się rozwijać.