15 lipca sześciu kandydatów do seminarium duchownego w Świdnicy zostało przeegzaminowanych.
W ciągu kilku dni od egzaminu wstępnego do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej wysłane zostały listy informujące, że wszyscy kandydaci ubiegający się o przyjęcie, przyjęci zostali. – To pierwsze potwierdzenie ze strony Kościoła, że mamy powołanie – komentuje jeden z kandydatów.
W tym roku po raz pierwszy kandydaci do seminarium duchownego zdawali egzamin według nowych zasad. 15 lipca pisali najpierw test znajomości zadanych wcześniej lektur (m.in. List do Rodzin, „Deus Caritas est” czy Ewangelie wg Łukasza i Mateusza). Kolejne zadanie polegało na przeczytaniu ze zrozumieniem fragmentu „Spe salvi”. – Po części pisemnej zaprosiliśmy kandydatów na rozmowę – mówi ks. Tadeusz Chlipała, rektor. – Ks. Dominik Ostrowski, wicerektor sprawdzał wiedzę z zakresu liturgii i sakramentów, ks. Tomasz Federkiewicz, nowy prefekt pytał o znajomość Biblii, a ja rozmawiałem o wierze i moralności – wylicza.
W pierwszym terminie przyjęć (drugi zaplanowano na 16 września o 10.00) zgłosiło się sześciu kandydatów. Spośród nich tylko dwóch bezpośrednio po maturze. – Dwóch jest już po studiach (rehabilitacja i historia), dwóch kolejnych po pierwszym roku studiów świeckich – mówi rektor i nie kryje, że liczył na liczniejsze grono kandydatów. – Z jednej strony kanonizacja Jana Pawła II, z drugiej rekolekcje diecezjalne, dawały nadzieję na więcej niż ostatnio bywa – wyjaśnia i dodaje, że być może niektórzy kandydaci mieli kłopot ze zdaniem matematyki, więc zgłoszą się dopiero w drugim terminie. – Ostatecznie matematyka Pana Boga jest i tak dla nas tajemnicą. On jest Panem żniwa i On wzywa na nie robotników – uśmiecha się.
Kandydaci do seminarium pochodzą z Wałbrzycha, ze Świdnicy (dwóch), ze Starego Zamku (archidiecezja wrocławska), Piskorzowa i ze Skrzynki (parafia Trzebieszowice).
– Cenię sobie poziom wiary u tych chłopaków – podsumowuje rektor. – I potwierdza się coraz wyraźniej zasada, że młodzi coraz później podejmują ważne decyzje co do swojej drogi życia. Nie tylko odnośnie małżeństwa, ale i kapłaństwa. To bez wątpienia znak czasu.