Nowa Ruda Słupiec dołączyła do grona miast orszakowych. Świtę Trzech Króli tworzyło około 800 osób.
Uczestnicy orszaku spotkali się 6 stycznia przy pomniku „Górnika”. Zaprosił ich tutaj ks. Jerzy Czernal, proboszcz. Miejsce nieprzypadkowe, bo przypominające ważną w dziejach regionu kartę noworudzkiego górnictwa. - Teraz tylko nasza górnicza orkiestra jest żywą pamiątką przeszłości - skomentował jeden z uczestników, a inny dodał: - Są też rodzinne albumy ze zdjęciami i tablice wmurowane w ściany kościoła.
Tak czy inaczej, to właśnie przy tym pomniku zaczął się noworudzki Orszak Trzech Króli. Tworzyli go oprócz parafian i gości z okolicy m.in. wspomniana górnicza orkiestra, Koła Gospodyń Wiejskich, Bractwo św. Józefa, Brygada Strzelców Sudeckich.
- W przyszłym roku na pewno do orszaku włączy się jeszcze szersza reprezentacja instytucji, grup zawodowych i stowarzyszeń - zapewnia ks. Marcin Zawada, wikariusz, inicjator wydarzenia.
On też zaproponował, żeby Mszę św., którą kończył się radosny przemarsz, muzycznie wzbogacił chór parafialny ze sławnej, Golcowej Milówki.
Ideę chętnie poparły władze miasta i sfinansowały przyjazd chórzystów. - Pochodzę z Ciśca, który kiedyś był filią Milówki, więc nie było kłopotu, żeby zaprosić beskidzkich muzyków do nas - wyjaśnia ks. Zawada. - W tym chórze tym śpiewa Irena Golec, mama sławnych bliźniaków - dodaje.
Orszak stał się zatem okazją nie tylko do kolędowania, ale także przedłużenia bożonarodzeniowej radości. - Na tym mi zależało najbardziej, żeby dać jeszcze jedna okazję do świętowania, którego warto się uczyć i które trzeba wzbogacać pięknymi tradycjami - dodaje wikariusz.
Wśród uczestników świty Trzech Króli wyróżniali się pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej z Ludwikowic Kłodzkich. Ich radość była wręcz zaraźliwa, a wyczucie uroczystego charakteru przemarszu właściwie wzorcowe.
- Obecność sióstr i wychowanków DPS-u faktycznie pokazała nam jeszcze inny wymiar tego święta: Bóg bowiem objawił się naprawdę całemu światu, także temu, który nie spełnia powszechnych standardów intelektualnych czy sprawnościowych, temu, którego często nie rozumiemy, a który jest jak najbardziej prawdziwy i ludzki - dodaje ks. Marcin Zawada.