Dwaj poszukiwacze tajemnic wywołali prawdziwą gorączkę złota. Od kilku dni o pociągu ze skarbami odnalezionym pod Wałbrzychem piszą media w całej Polsce i na świecie. Tymczasem, tak naprawdę w sprawie tej ciągle wiemy bardzo niewiele.
13 sierpnia Starostwo Powiatowe w Wałbrzychu otrzymało pismo w którym dwóch obywateli, w tym jeden pochodzenia niemieckiego reprezentowanych przez wrocławską kancelarię prawną, informuje o odnalezieniu pociągu pancernego z czasów II wojny światowej. Zawiadomienie takie zostało złożone zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami o rzeczach znalezionych.
– Jako urzędnik i funkcjonariusz publiczny zgodnie z procedurą w ramach zarządzania kryzysowego powiadomiłem odpowiednie organy: policję, wojsko, straż pożarną, prokuraturę – tłumaczy Jacek Cichura, starosta wałbrzyski. – Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo i ochronę osób trzecich. Podobno pociąg ten może być zaminowany.
Wydaje się, że właśnie z uwagi na bezpieczeństwo urzędnicy powinni byli zachować więcej ostrożności i do czasu wyjaśnienia sprawy być bardziej powściągliwi w udzielaniu jakichkolwiek informacji. W całości ujawnili jednak otrzymane pismo. Zawiera ono kilka szczegółów odnośnie znaleziska choć zaznacza, że są one jedynie prawdopodobne. Pociąg ma ponad 100 m długości i zawiera „dodatkowe urządzenia w postaci np. dział samobieżnych ustawionych na platformach.” Najbardziej rozpalający umysły nie tylko poszukiwaczy skarbów, ale i historyków fragment pisma brzmi „Pociąg mieści w sobie także przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne”. Znalazcy zastrzegają sobie otrzymanie znaleźnego w wysokości jednej dziesiątej wartości przedmiotu. Wówczas wskażą miejsce znaleziska.
Na razie służby, które zostały powiadomione o piśmie nie podjęły żadnych działań bo nie zostało wskazane miejsce ukrycia pociągu. Dodatkowo 18 sierpnia kancelaria reprezentująca znalazców identyczne pismo skierowała do władz Wałbrzycha, bo jak stwierdzała „znalazcy nie byli zorientowani w strukturach samorządu terytorialnego na terenie miasta i Powiatu Wałbrzyskiego”. W związku z tym że Wałbrzych jest miastem grodzkim, obowiązki starosty na terenie miasta pełni w tym przypadku prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej. Oznacza to ze pociąg znajduje się nie w Górach Sowich jak przypuszczano a na terenie Wałbrzycha.
Sam Roman Szełemej, osobiście wyraża duży sceptycyzm co do znaleziska. Zgodnie z prośbą znalazców planowane jest jednak wspólne spotkanie na którym mają być uzgodnione szczegóły dalszego postępowania w tej sprawie.
Zaginiony pociąg ze skarbami, które Niemcy chcieli wywieźć w głąb kraju przed zbliżającym się frontem jest poszukiwany od ponad 70 lat. Entuzjaści "złotego pociągu" zwracają uwagę, że tak potężnej promocji w Polsce i na świecie region wałbrzyski nie miał już od dawna. Inni zauważają, że jeżeli faktycznie został on odnaleziony to czekają nas olbrzymie problemy natury prawnej. Dobrze to widać czytając zagraniczne doniesienia w tej sprawie. Można przeczytać w nich, że jest to złoto zrabowane przez nazistów Żydom w czasie holokaustu, powinno zatem trafić do nich. Inni piszą o niemieckich dobrach kultury i kosztownościach, które ewakuowano z Wrocławia i całego Dolnego Ślaska. W zagranicznych komentarzach nie wspomina się o tym by zgodnie z prawem międzynarodowym to Polski Skarb Państwa mógł wejść w posiadanie ewentualnego skarbu jako częściowego zadośćuszynienia za nigdy nie wypłacone przez najeźdźców reparacje wojenne.