Ze wszystkich diamentowych lat prawie 50 s. Adela przeżyła w Żelaźnie, jednak 29 sierpnia świętowała jubileusz w Piszkowicach.
"Nie możemy zapomnieć o tym, że dokądkolwiek wejdziemy, czy w progi domu rodzinnego, czy do miejsca pracy, wszędzie wnosimy ze sobą nasze chrześcijaństwo, wszędzie niesiemy Boga żyjącego w duszy i w ciele naszym" – od tego cytatu kard. Stefana Wyszyńskiego rozpoczął homilię na Mszy św. jubileuszowej ks. Adam Łyczkowski, wychowanek s. Adeli Wittek, marianki, która prawie 50 lat służyła w jego rodzinnej parafii.
Mszy św. w piszkowickim kościele przewodniczył bp Stefan Regmunt, który spotkał się z s. Adelą w roku 1981, kiedy jako ksiądz-student zastępował ówczesnego proboszcza ks. Lepaka w czasie urlopu.
Tak o tym wspominał na zakończenie uroczystości:
Miejscem jubileuszu były Piszkowice, gdyż w tamtejszym domu zakonnym mieszka obecnie jubilatka. Przy ołtarzu stanęli także ks. Bolesław Stanisławiszyn, proboszcz z Żelazna, oraz ks. Jan Kwiatkowski, proboszcz miejsca. W ławkach zasiadły współsiostry oraz goście s. Adeli. Sama jubilatka, pomimo 87. roku życia, zachowała jeszcze wiele sił i przytomność umysłu.
Nie kryje radości, że dożyła takiego wieku w takiej kondycji. – Najlepiej wspominam czasy, gdy pracowałam w przedszkolu – mówi. – To było dawno, bo zanim przyszłam do Żelazna, w którym też mi było dobrze. Teraz po południu czasami też schodzę do dzieci, żeby z nimi się trochę pobawić, ale główne moje zajęcie to modlitwa. Tak służę Panu Bogu, Kościołowi i zgromadzeniu – zapewnia.
Siostra Adela jest świadkiem nie tylko dziejów swojego zgromadzenia, ale także m.in. represji stalinowskich z roku 1954, gdy reżim komunistyczny zakazał siostrom zakonnym ich dotychczasowej działalności i pozbawił własności. – Kiedy po nas przyszli, milicja otoczyła klasztor, nikt nie wiedział, co z nami zrobią. Miałyśmy tylko kilka minut na spakowanie się i przewieziono nas do obozu w Otorowie koło Szamotuł. Trzymano nas pod zamknięciem rok czasu, próbowano nas złamać, żebyśmy porzuciły drogę zakonną albo przynajmniej poszły na współpracę z ubekami – wspomina.
Po uwolnieniu s. Adela poszła na placówkę do Klenicy, gdzie pracowała w przedszkolu, potem był Henryków, a wreszcie w 1962 r. przyjechała do Żelazna. – Gdzie z s. Chryzostomą wpisała się w życie naszej miejscowości – mówił ks. Adam Łyczkowski, teraz proboszcz w Krosnowicach, którego wtedy nie było jeszcze na świecie. – Obraz siostry idącej do kościoła z pękiem kluczy, czasem ciągnącej za sobą wózek z kwiatami do strojenia ołtarzy, zostanie w pamięci wielu z nas – zapewniał.
Na zakończenie w słowach życzeń i pasterskiego pouczenia bp Regmunt nie miał wątpliwości, że bez względu na wiek i świadczenia emerytalne, siostrą zakonną nie przestaje się być nigdy, dlatego posługa osoby konsekrowanej, czyli takiej, której Bóg mówi: "Kocham cię miłością szczególną", jest zawsze cenna i potrzebna, choć z pewnością zmienia się rodzaj jej zaangażowania.
Siostra Adela Wittek urodziła się 1 marca 1928 r. w Goli w Wielkopolsce, była 10. z 12 dzieci Anny i Jakuba. Jeden z braci s. Adeli, Aleksander, wstąpił później do seminarium księży oblatów i został misjonarzem; drugi, Ludwik, został księdzem diecezjalnym i pracował w archidiecezji wrocławskiej. Obaj już nie żyją.