20 września odbędą się główne obchody 5-lecia beatyfikacji bł. ks. Gerharda Hirschfeldera. W Kudowie-Zdroju Czermnej o godz. 12.00 rozpocznie się Msza św. pod przewodnictwem bp Ignacego Deca.
Wielkość człowieka mierzy się ilością podarowanego dobra oraz wielkością stawianego oporu wobec zła. Ks. Gerhard Hirschfelder był wielkim człowiekiem. To pierwszy błogosławiony z ziemi kłodzkiej. Niemiecki kapłan, który pracował z Czechami, a cierpiał w obozie z Polakami.
Pięć lat temu w Münster odbyła się jego beatyfikacja. W kolejną rocznicę tego wydarzenia, przy grobie ks. Hirschfeldera odbędzie się uroczysta Msza św.
Diakon Gerhard święcenia kapłańskie otrzymał 31 stycznia 1932 r. Jego pierwszą parafią była Czermna. Ks. Hirschfelder był optymistycznie nastawiony do życia. Wesołe usposobienie oraz żywy temperament szybko otworzyły mu drogę do serc młodzieży. Młodzież garnęła się do młodego duszpasterza.
Szybko zaczęło to budzić niepokój u lokalnych działaczy faszystowskiej partii NSDAP. Tym bardziej że ks. Gerhard ostrzegał przed nadchodzącym niebezpieczeństwem ze strony tych, którzy sięgnęli po władzę.
- Często ks. Hirschfelder obserwował młodzież w trakcie odprawianej Mszy św. - opowiadał po latach Jiři Pavličk, były mieszkaniec Czermnej. – Głośno zwracał uwagę młodzieży podpierającej ściany kościoła, a należącej do Hitlerjugend. „Zwykłemu zdjęciu potraficie salutować i stawać przed zdjęciem Hitlera na baczność, a Bogu nie potraficie oddać należytej czci i szacunku?” - pytał.
- Po kilku takich napomnieniach młodzież należąca do Hitlerjugend zaczęła w miarę pozytywnie zachowywać się w kościele. Nie podobało się to oczywiście zwolennikom ideologii faszystowskiej - dodaje Pavličk.
Przed wybuchem wojny lekcje religii odbywały się w godzinach wieczornych. Ks. Gerhard dochodził z Czermnej do Kudowy.
- W tym czasie był już bacznie obserwowany przez bojówki faszystowskie - wspomina Barbara Franke, wychowanka księdza, do której wspomnień dotarł Waldemar Wieja ze Złotego Stoku. - Po jednym z takich spotkań, wracając na plebanię do Czermnej, ksiądz został napadnięty przez „nieznanych sprawców w mundurach hitlerowskich” i dotkliwie pobity - opowiada.
Od tego czasu młodzież postanowiła chronić swego ulubieńca. Po skończonych zajęciach odprowadzała go do domu. Katecheta od razu wykorzystał okazję, jaka się nadarzyła i drogę powrotną zamieniał na dodatkową dialogowaną katechezę.
I tak pobicie księdza, które miało go zastraszyć, zmusić do uległości lub doprowadzić do zaniechania przez niego nauczania religii przyniosło odwrotny skutek. Młodzież coraz szerszym kręgiem jednoczyła się wokół kapłana. Wkrótce duszpasterzem zainteresowało się gestapo. Tymczasem kuria, starając się złagodzić konflikt między kapłanem a nazistami, postanowiła przenieść go do Bystrzycy Kłodzkiej.
Wiosną roku 1939 ksiądz, o którym było już głośno, rozpoczął pracę w nowej parafii. Był już nie tylko wikarym, ale „naczelnym duszpasterzem dbającym o dusze młodzieży diecezji Hrabstwa Kłodzkiego” - jak określiło to urzędowe pismo od biskupa.
Ks. Hirschfelder gromadził wokół siebie już nie dziesiątki, a tysiące młodych. Ks. Hubertus Günther opisał pielgrzymkę młodzieży z Hrabstwa Kłodzkiego do Wambierzyc, która odbyła się 8 czerwca 1941 r. Mszę św. celebrował ks. Hirschfelder. On też wygłosił homilię do około 2300 młodych.
Tymczasem Hitler podbudowany sukcesami w wojnie z Polską rozpoczął bezwzględne prześladowanie Kościoła. Coraz częściej dochodziło do aktów wandalizmu i profanacji miejsc kultu religijnego. Świętokradcze akty wandalizmu były na porządku dziennym. Stały za nimi młodzieżowe bojówki nazistowskie.
Ksiądz Gerhard nie potępiał jednak młodzieży. Uważał, że wszystkiemu winna jest ideologia. Przekonywał, że młodzież jest naprawdę dobra, czuła i potrafi kochać drugiego człowieka pod warunkiem, że odrzuci ideologię faszyzmu.
W pewną niedzielę, po kolejnej profanacji w okolicach Bystrzycy, stanął w obronie młodzieży. Podczas kazania przekonywał, że winę za dewastację krzyża i figury Matki Bożej ponosi system państwowy. Wtedy padły słowa: „Kto młodzieży wyrywa z serc wiarę w Boga, jest zbrodniarzem”.
Na reakcję gestapo nie trzeba było długo czekać. Tamto kazanie było ostatnim, jakie ks. Gerhard wygłosił na wolności.
- 1 sierpnia 1941 roku mieliśmy spotkanie młodzieży - wspomina Inge Schumacher w świadectwie,
do którego dotarł Waldemar Wieja. - Nagle weszło dwóch mężczyzn i podeszło do ks. Hirschfeldera. Szeptem coś mu powiedzieli. Ks. Gerhard spokojnym głosem polecił, byśmy udali się do domu. Pośpiesznie chciałam odpisać tytuł książki, o której mówił nam przed chwilą, ale on podszedł do mnie i cichym, ale stanowczym głosem powiedział: „Inge, idź do domu i módl się za mnie”. Wtedy się wystraszyłam. Jak się później dowiedziałam, księdza przewieziono do kłodzkiego więzienia. Nigdy więcej już go nie zobaczyłam.
Po kilku miesiącach pobytu w Kłodzkim więzieniu ks. Hirschfelder w grudniu 1941 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Otrzymał numer 28972. W spisie księży katolickich figuruje pod numerem 841.
Przez trzy miesiące przebywa w polskim baraku o zaostrzonym rygorze. Zmarł z wycieńczenia w obozowym lazarecie 1 sierpnia 1942. Jego ciało zostało spalone w obozowym krematorium,