Słowa „Idźcie i głoście” bardzo mocno wziął sobie do serca prawie 40 lat temu, wyjeżdżając na misje. Dziś ks. Tadeusz Faryś zachęca innych, by nie bali się pójść w nieznane.
Wyjazd do Wybrzeża Kości Słoniowej, na misje do Afryki, spadł mu w jakimś sensie z nieba. Nigdy wcześniej nie myślał o wyjeździe z Polski. – Był to czas największych działań Solidarności, pracowałem wówczas w Nowej Rudzie w parafii pw. św. Mikołaja. Byłem zaangażowany w tworzenie struktur tego patriotycznego ruchu. Wieszanie krzyży, święcenie i instalacja figurek św. Barbary dawały poczucie, że jesteśmy wolni jako Polacy, jako Kościół. I choć później okazało się, że jest to przekonanie trochę na wyrost, to jednak wówczas wszyscy zachłysnęliśmy się tą wolnością. Ja również. Solidarność w jakimś stopniu dała mi paszport, przyszła więc myśl, by może wykorzystać to do poznania innej działalności duszpasterskiej. Znałem kilku księży, którzy już przygotowywali się do wyjazdu do Wybrzeża Kości Słoniowej. Widziałem ich radość z tej możliwości, więc zapragnąłem również w taki sposób służyć Kościołowi. Pojechałem wówczas do kard. Henryka Gulbinowicza i po uzyskaniu jego aprobaty zgłosiłem się na kurs językowy dla przyszłych misjonarzy – wspomina ks. Tadeusz Faryś. O decyzji, którą wówczas podjął, mówi, że jest wpisana w powołanie kapłańskie, że jest powołaniem w powołaniu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.