W niedzielę późnym wieczorem odszedł do wieczności ks. Marek Połochajło, proboszcz i dziekan z Lądka-Zdroju.
Dopiero co świętował swoje 60. urodziny, łącząc je z 35-leciem kapłaństwa i 15-leciem swojej posługi w parafii pw. Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju. Wikariusze wraz z parafianami przygotowali mu niespodziankę, wręczyli kielich do celebracji Mszy św. Ksiądz Grzegorz Kwiatkowski w homilii przypomniał wówczas, że życie ks. Marka to jednak wielka ofiara dla Chrystusa i jego Kościoła. Tydzień później lądecki dziekan odszedł do Pana.
- W niedzielę wieczorem po spotkaniu urodzinowym z grupą przyjaciół ks. Marek, idąc do swojego pokoju, mówił, że się trochę źle czuje. Nie mógł złapać oddechu, więc postanowił się położyć. Zmartwieni przyjaciele po powrocie do domu zadzwonili do ks. Marka z pytaniem o samopoczucie. Potwierdził, że dalej źle się czuje i musi odpocząć. Po dłuższej chwili znów zadzwoniono do proboszcza i ten już nie odbierał. Wówczas ktoś zadzwonił do wikariuszy i poprosił o sprawdzenie sytuacji. Kiedy księża przybiegli do mieszkania proboszcza, ten już konał - opowiada świadek wydarzenia. Księża zadzwonili po pogotowie, jednocześnie udzielając mu namaszczenia chorych.
Przypomnijmy, że ks. prałat Marek Połochajło urodził się 12 września 1957 r. we Wrocławiu. W wieku 25 lat, dokładnie 22 maja 1982 r., przyjął święcenia kapłańskie, ofiarując się na własność Bogu. W parafii Narodzenia NMP został ustanowiony proboszczem w 2002 r. i wiernie służył w niej przez te lata.
- Był jednym z niewielu księży, których kazań nie tylko dało się, ale nawet chciało się słuchać. Bardzo zależało mu na tym, żeby mówić w kościele kazania. Dlaczego? Bo kochał Pana Jezusa i Pismo Święte. Napisał pracę magisterską z Pisma Świętego. Tę na kartkach w seminarium. Drugą swoim życiem - wspomina ks. Łukasz Czaniecki.
- Ksiądz dziekan był do bólu normalny. Któregoś razu odśnieżał podwórko przy plebanii. Wyglądał jak zwykły stróż. Podszedł do niego człowiek, pytał o proboszcza. Kazał mu pójść na plebanię, a sam dalej odśnieżał. Nie wyglądał jak prałat. W stroju prałackim namalowali go tylko na portrecie, który pobożne parafianki ufundowały mu na srebrny jubileusz święceń kapłańskich. Miał wielki dystans do kościelnych tytułów i odznaczeń, bo liczył się dla niego tylko człowiek i liczyło się niebo - dodaje ks. Łukasz.
Uroczystości pogrzebowe zaplanowano na czwartek 21 września na 12.00, w środę natomiast o 17.00 odbędzie się w kościele parafialnym uroczysta eksporta. Dopiero po otwarciu testamentu będzie znane miejsce pochówku.