Tematowi Kościoła w stanie wojennym poświęcona była katecheza bp. Ignacego Deca, który tym razem do świątyni pw. Krzyża Świętego zaprosił szczególnych gości.
W środę 13 grudnia w kościele rektoralnym należącym do Caritas Diecezji Świdnickiej odbyło się kolejne z serii spotkań z biskupem, na których nie tylko głosi on katechezę, ale również odpowiada na pytania zebranych.
- Gromadzimy się tutaj dzisiaj, żeby się modlić za ofiary stanu wojennego, ale nie tylko te 100 osób bestialsko zamordowanych, ale także ich rodziny, które przez całe późniejsze życie cierpiały ból rozłąki – zapowiadał ks. Radosław Kisiel, dyrektor świdnickiej Caritas witając wśród gości ks. Andrzeja Dziełaka, dawnego kapelana Solidarności i ks. Franciszka Głoda, ówczesnego proboszcza współpracującego z Solidarnością.
Mszy św. przewodniczył bp Ignacy, który w homilii przypomniał o ziemskich ograniczeniach, których doświadczają wszyscy ludzie. – Ograniczenia doświadczyli też ci, którzy zaprowadzali stan wojenny 36 lat temu. Wydawało się im, że siłą zatrzymają tę falę wolności, która się w Polsce rozlała. Ale się przeliczyli. Tego zrywu do prawdy, do wolności nie dało się zatrzymać – mówił biskup.
Pomocy w ograniczoności zalecał szukać w Bogu. Również w 1981 r. wypełniły się kościoły nawet tymi, którzy dotychczas nie mieli zwyczaju tam się pojawiać. Kościół stał się nie tylko miejscem modlitwy, ale i wzajemnej ludzkiej pomocy.
Wiele mówili o tym zaproszeni goście, którzy po zakończeniu Mszy św. przypomnieli kilka historii z tamtych czasów. – Pamiętam ten dzień, rozpoczynałem wówczas w Bielawie rekolekcje w parafii, gdzie proboszczem był ks. Roman Biskup. Po północy poszliśmy do łóżek, a o 6.00 pukanie do drzwi i wołanie „chodź, posłuchaj”.
Kiedy usłyszałem głos generała Jaruzelskiego to wiedziałem, że wszystko co miałem przygotowane, to mogłem te kartki odłożyć, bo nijak się to miało do nowej rzeczywistości. Później w ciągu dnia przyszli do proboszcza ludzie, którzy uniknęli internowania. Kobiety, którym wywleczono synów, mężów, braci – wspominał dzień ogłoszenia stanu wojennego.
Zwrócił też uwagę, że to zachowanie u jednych rodziło strach, a u innych bunt i chęć zemsty. I tu również z pomocą przychodził Kościół. - Spora część młodych ludzi Solidarności na przemoc stanu wojennego, była gotowa odpowiedzieć przemocą. To się zaciskały, zwłaszcza u młodych ludzi, pięści. A rola Kościoła była taka, żeby te pięści zaciśnięte Kościół składał do modlitwy. A więc zadaniem było wyhamowanie tej chęci odwetu – zakończył ks. Andrzej Dziełak.
Więcej wspomnień już w 51/2017 numerze świdnickiej edycji "Gościa Niedzielnego".