Maryja w kimonie, Dzieciątko Jezus w indiańskim tipi? To możliwe. Każda z kultur na świecie inaczej wyobraża sobie Świętą Rodzinę.
Klasztor ojców franciszkanów w Kłodzku. Na jego tyłach znajduje się biblioteka, a w niej dwie sale wypełnione najróżniejszymi szopkami. Do sal wchodzą pierwsi tego dnia zwiedzający. Dwie rodziny z dziećmi. Pani Wanda Dutka, która oprowadza po wystawie, zaczyna prezentację od ściany wypełnionej krakowskimi szopkami.
- Byliście kiedyś w Krakowie? - pyta. - Ja pochodzę z Krakowa i właśnie takie szopki były tam budowane 100 lat temu. Dzieci, takie jak wy, chodziły od domu do domu, śpiewały kolędy i niosły taką szopkę. Budowała ją cała rodzina. Bardzo często przez cały rok. Małe dzieci robiły różne kuleczki, zwijały wałeczki, a dorośli konstruowali z tego całość - opowiada.
Obecnie każda prezentowana szopka ma jakiś element, który dodała do niej pani Wanda. Właścicielka wciąż upiększa prezentowane dzieła. Ozdoby pochodzą z jej prywatnego zbioru, gromadzonego z mężem Jackiem Dutką.
- Kolekcjonujemy szopki od 25 lat. Nie wiem dokładnie, ile ich jest. Myślę, że ponad 500. Nie prowadzimy ewidencji, nie pamiętamy, ile co kosztowało. Na przykład za to drewniane pudełeczko, które stoi na szczycie szafy, zapłaciliśmy 130 tys. zł. Ale to było w tych czasach, gdy jednego dnia coś kosztowało tysiące, a drugiego grosze - wspomina pani Wanda.
W przygotowywanie wystaw zaangażowała się cała rodzina.
- Mój mąż jest śpiewakiem operowym. Występował w Niemczech i tam też zamieszkaliśmy. Zapisaliśmy się do organizacji zajmującej się corocznymi wystawami. Pomagaliśmy w przygotowywaniu małych wystaw szopek w Niemczech, w zamku Ludwigstein. Potem tak się tym zachwyciliśmy, że postanowiliśmy zrobić naszą wystawę w Polskiej Misji Katolickiej w Hanowerze - opowiada pani Wanda.
Państwo Dutkowie pierwsze figurki zdobyli przez przypadek...
Więcej w 51. numerze świdnickiego "Gościa Niedzielnego".