Misje od kuchni przejdź do galerii

Wielu z nas nie raz już słyszało ciekawe historie z życia misjonarzy. Opowieści o tradycjach, kulturze czy zwyczajach odległych ludów pasjonują. A co, jeśli trzeba ewangelizować Europę?

Ojciec Radosław Zięzio SSCC obecnie jest przełożonym klasztoru pw. Chrystusa Króla w Polanicy Zdrój. Zanim jednak trafił do Kotliny Kłodzkiej, był misjonarzem w Austrii, Niemczech i Hiszpanii.

- Dziś wyjazdy na misje wcale nie muszą wiązać się z oddaniem całego życia służbie za granicą. Często jest tak, że misjonarz służy w placówce 10 lat, pomaga otworzyć i prowadzić ją, a później zostawia ją powołanym na miejscy duchownym - tłumaczy ojciec.

Ciekawe jest też to, że dziś inaczej niż kiedyś, dużo więcej misjonarzy potrzeba w Europie niż w krajach Afryki czy Ameryki.

- Mamy tu do czynienia z reewangelizacją, ponownym głoszeniem Chrystusa tam, gdzie o Nim zapomniano, gdzie pojawiają się podstawowe problemy z rozumieniem pojęcia rodziny, podejściem do związków homoseksualnych czy adopcją dzieci - dodaje o. Radosław.

Nie każdy czuje się jednak dobrze na misjach. - Chęć misji, oddawania życia dla ludności poza granicami ojczyzny jest z pewnością tajemnicą powołania misyjnego. Są wśród nas tacy, którzy od razu zgłaszają chęć służenia w taki sposób, ale nie brak i takich, którzy dorastają do tej posługi przez 10-15 lat. Podobnie działa to w przypadku powrotów. Niektórzy po kilku latach już nie chcą nigdzie jechać, inni nie potrafią żyć bez misji i spędzają tam 25 lat lub nawet całe życie - komentuje sercanin. Zaprasza do stworzonego w Polanicy-Zdroju muzeum, w którym nie brak eksponatów przywiezionych przez misjonarzy z Ameryki Łacińskiej, Indii, Afryki oraz Norwegii.

« 1 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..