Po raz trzeci 23 marca amatorzy teatru z pasją i profesjonalizmem wprowadzili mieszkańców w tajemnicę męki i śmierci Jezusa. I choć szyki pokrzyżowała im piątkowa pogoda, przenieśli sztukę tam, gdzie każdego dnia na serio odbywa się to samo.
O godz. 19.15 w strzegomskiej bazylice zgasły światła. Wydobywające się z głośników dźwięki muzyki wprawiały w nastrój grozy. Nagle do prezbiterium weszło kilku mężczyzn ubranych w tuniki. Po chwili okazało się, że to Jezus i uczniowie w ogrodzie oliwnym. Słychać było jęki i zawodzenie mającego za chwilę pójść na krzyż. Stało się. Z głównej nawy zaczął dobiegać odgłos marszu. To żołnierze z Judaszem i arcykapłanami idący pojmać Mesjasza.
Dalej wszystko toczy się według scenariusza opisanego przez Ewangelię. Rozmowa z Piłatem, biczowanie przy którego realizmie widzowie odwracają twarz i droga krzyżowa bocznymi nawami. Na koniec krzyż na którym wisi prawdziwy człowiek. To Ireneusz Miepariszwili, katecheta, reżyser, scenarzysta i odtwórca głównej roli. To on kilka lat temu namówi grupę mieszkańców do przygotowania Misterium Męki Pańskiej.
- Chciałem, by byli to ludzie z różnorodnych grup wiekowych, społecznych. Wśród ponad 30 aktorów nie brak uczniów szkoły, w której uczę. Są też osoby starsze, niektórzy mają nawet 70 lat - uśmiecha się Ireneusz.
Z założenia Misterium ma się odbywać co dwa lata i tak było dotychczas. Jednak tym razem organizatorzy planują małą zmianę. - W tym roku przeszkodziła nam pogoda, więc chcemy zamierzony plan zrealizować w przyszłym roku. A potem się zobaczy - dodaje.
- Niesamowite jest to, że za każdym razem to misterium wygląda trochę inaczej. Dwa lata temu udało się je wystawić na zewnątrz, a Zmartwychwstały pojawił się na wysoko obsadzonym balkonie bazyliki. Robiło to naprawdę mocne wrażenie - wspomina ks. Marek Babuśka, proboszcz parafii w której odrywana jest pasja.