Radość Ewangelii (04.12.2018)

Łk 10,21-24: Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić.” Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.”

Jezus najpierw zwraca się ku Ojcu w Duchu Świętym - aby potem zwrócić się ku uczniom „na osobności”. I właśnie w ten sposób Jezus jest spełnieniem wszystkiego, kim jest Człowiek Prawdziwy: w Duchu Świętym zanurzony w Ojcu, „na osobności” zwrócony ku braciom i siostrom, wyznając im Prawdę o Ojcu. Tak miało być od początku - dopóki tego nie zaburzył grzech pierworodny. Dopóki człowiek żył pogrążony w zapatrzeniu i zasłuchaniu w Boga - dopóty dawał Boga we wzajemnych relacjach. Dawał Prawdę o niewidzialnym Bogu. Właśnie taką istotą jest człowiek: zdolny do kontemplacji Niewidzialnego i „dawania” Go w sposób widzialny. Kłopot zaczął się wtedy, gdy człowiek skupił się na kontemplacji tylko tego, co widzialne, co doświadczalne. Zaczął szukać radości nie w Duchu Świętym, ale w ciele, w emocjach, w namiętnościach, w zmysłach, w doświadczeniach nieduchowych. Doświadczenia duchowe nie polegają na emocjach, namiętnościach, zmysłach itd. To są doświadczenia w woli i w rozumie, we władzach czyniących nas podobieństwem Boga. I dopiero stamtąd promieniują (albo nie) w zmysły, emocje i namiętności. Poznanie duchowe niekoniecznie wiąże się z jakimkolwiek doświadczeniem cielesnym, zmysłowym czy emocjonalnym. Właśnie dlatego radość Jezusa jest niezmącona - bo zmącić można emocje, zmącić można zmysły, ale wola i rozum, jeśli tylko nie dadzą się odwieść od Prawdy, są niezmącone. I to jest właśnie przeczyste, niezmącone Serce Maryi: Serce, które nie dało sobie nigdy zmącić Prawdy. Nie dało sobie zamącić tym, że doświadcza bądź nie na płaszczyźnie cielesnej, emocjonalnej, zmysłowej, namiętnej… Matka Bolesna, tuląca martwe i zmasakrowane Ciało Syna - dalej wierzy w Prawdę. Prawdę, którą ogląda w Duchu Świętym. Zmysłami, emocjami, namiętnościami ogląda Golgotę, zakrwawiony Krzyż, ciemności, martwe i zmasakrowane Ciało Syna. W Duchu kontempluje Prawdę o Miłości Ojca. Serce, które nie dało sobie wydrzeć ani zmącić Prawdy o Miłości.

To nasze serca tak łatwo dają sobie podważyć Prawdę o Miłości, którą wyznał nam, objawił nam Jezus. To nasze serca dają sobie nieustannie podważyć, zmącić i wydrzeć Prawdę o Ojcu, o tym kim jest Ojciec - to, co nam objawił Jezus. Wystarczy takie czy inne doświadczenie - albo brak doświadczenia… wystarczy taka czy inna emocja - albo brak emocji… wystarczy że nie jest tak, jak się spodziewaliśmy… że niespełnione są oczekiwania mojego egoizmu… I to jest właśnie pseudomądrość i pseudoroztropność: kierowanie się oczekiwaniami egoizmu, oczekiwaniami mojego ciała: zmysłów, popędów, namiętności, emocji… Kierowanie się tym, co „czuję” lub „nie czuję”. Kierowanie się swoim „a ja się spodziewałem…” Właśnie to wszystko sprawia, że nie widzimy Prawdy - bo szukamy Jej nie w Duchu Świętym, nie w Tchnieniu oddanym z Krzyża - ale szukamy Prawdy w zmysłach, namiętnościach, emocjach… szukamy Prawdy, którą sobie sami wykoncypowaliśmy… To jest właśnie pycha: bo ja już wiem, jaki jest Bóg - i On ma mi się objawić, udzielić tak, jak ja się spodziewam…

Nikt nie wie, kim jest Ojciec - tylko Syn. I nikt nie wie, kim jest Syn - tylko Ojciec. A Syn w swojej Miłości chce nas zaprosić do swojej wiedzy, do swojego poznania Ojca, do swojego poznania Miłości Ojca. Chce nam objawić. I tu trzeba pokory dziecięcej, pokory prostaczka, który wie że nic nie wie. Który jest po prostu otwarty i chce poddać się temu, co i jak czyni Jezus - a nie szuka tego, co mu się wydaje, że Jezus powinien czynić i jak powinien czynić. Droga Maryi to droga poddania się Duchowi Świętemu - doskonałego poddania się Duchowi Świętemu. Doskonałego poddania się temu, co czyni Jezus. Doskonałego podporządkowania się woli Ojca. W ten sposób Maryja jest doskonałą Uczennicą Jezusa: nie jak Ja chcę - ale jak Ty, Ojcze… Właśnie na tym to polega: my nie wiemy, kim jest Ojciec - dlatego potrzebujemy pełnego posłuszeństwa, pełnego poddania się. Jeśli zaś w swojej pysze uważam, że znam Ojca - to jestem wprost antychrystem. To greckie słowo - antichristos - oznacza dosłownie kogoś, kto próbuje zająć miejsce Chrystusa. Nikt nie wie, kim jest Ojciec - tylko Syn i ten, komu Syn chce objawić. A Syn po pierwsze złożył się w ramiona Matki. I Syn dał nam Matkę. Pokora potrzebna - pokora, której nie przyjdzie do głowy, że wie lepiej albo że da radę sama. Jeśli Syn daje Matkę - to pokora przyjmuje Matkę w pełni. Bo Syn tak powiedział. Pycha wie lepiej - nie potrzebuję, po co itd. Problem z Maryją to zawsze jest problem pychy.

I właśnie pycha sprawia, że „te rzeczy” są zakodowane przed mądrymi i roztropnymi. Zakodowane - Ojciec ich nie ukrył nieodwołalnie. Zakodował językiem Miłości - a ten język jest dostępny tylko dla pokornych, bo Miłość jest pokorna. To jest fundamentalna cecha Miłości, która przychodzi służyć. Tylko pokorny znajdzie, tylko pokorny zrozumie, tylko pokorny przejdzie. Droga jest otwarta - i jednocześnie zamknięta. Jawna - i jednocześnie zakodowana. Otwarta i jawna dla pokornych. Zamknięta i zakodowana, niedostępna i niewidoczna dla mądrych i roztropnych. Dla tych, co żyją wpatrzeni w swoją pychę i egoizm - czyli w siebie, w oczekiwania swoich zmysłów, emocji, namiętności, w oczekiwania swojej wyobraźni itd. W swoje domysły. Pokora nie szuka w swoich domysłach - pokora nie wierzy sobie. Pokora nie myśli o sobie, nie patrzy na siebie, nie zajmuje się sobą - pokora zajmuje się Synem.

Królowie i prorocy byli tego świadomi - że nie wiedzą. Dlatego pragnęli ujrzeć i usłyszeć. Pragnęli odnowy, naprawy, odwrócenia tego, co się wydarzyło podczas grzechu pierworodnego: człowiek zaczął widzieć i słyszeć swoją pychę i swój egoizm - i natychmiast stracił zdolność do radości w Duchu Świętym, do radosnego kontemplowania Miłości Ojca w Duchu Świętym. Właśnie dlatego przychodzi Syn - drogą Matki - żeby nam otworzyć oczy. Żeby nam przywrócić widzenie i słuchanie. Dlatego Syn uparcie woła: kto ma uszy - niechaj słucha! Dlatego zapytany o pierwsze i najważniejsze przykazanie mówi: pierwsze jest SŁUCHAJ! Ale do tego trzeba pokory - żeby słuchać nie siebie, swoich domysłów i oczekiwań - ale Syna. Potrzeba Ducha, który uczy języka pokornej Miłości. Skąd to wziąć? Matka. Matka jest najlepszym pomysłem Boga. Matka jest kluczem i wyjściem z błędnego koła pychy i egoizmu. Jan doszedł do końca, stanął pod Krzyżem i został objęty Tchnieniem Ducha tylko dlatego, że trzymał uparcie Matkę za rękę. To jest droga pokornych. Żeby ujrzeć, usłyszeć - trzeba zrobić coś pokornego. Trzeba wbrew wszystkiemu uchwycić rękę Matki i dać się poprowadzić tam, gdzie chce Matka. Matka, która prowadzi swoje dzieci w Kościele. Posłuszeństwo Kościołowi - absolutne posłuszeństwo Kościołowi. Ale Kościołowi, a nie wybranemu kapłanowi, który mówi mi to, co mi pasuje. Czego oczekuje moja pycha i mój egoizm. Zawsze kryterium jest jedno: posłuszeństwo Kościołowi. Tylko kapłan, który jest całkowicie posłuszny Kościołowi, jest wiarygodny. Jest szansa, że taki nie głosi siebie, ale faktycznie Prawdę…

Droga pokornych. Bóg jest doskonale pokorny, bo jest doskonałą Miłością. I tylko pokorny jest na tej samej płaszczyźnie, co Bóg. Właśnie to jest pułapka pychy, która chce być jak Bóg: od razu nie jest. Z miejsca. Pokora stawia nas na tej samej płaszczyźnie co Bóg. Pokora otwiera oczy na Jego Obecność. Na Jego działanie. Na Jego Miłość. Pokora Matki - pokora, którą Matka dzieli się z nami. Kochaj mnie Ojcze i Synu i Duchu Święty nie tak, jak ja chcę - ale jak Ty. Bo ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić Twojej Miłości do mnie. Więc kochaj mnie nie jak ja chcę - ale jak Ty. I to jest radość w Duchu Świętym: radość nie zmysłowa, emocjonalna, wesołkowata - ale radość prawdziwa, nieprzemijająca. Jestem kochany Miłością, która przewyższa wszystko. Wszystkie moje wyobrażenia i oczekiwania.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..