W Środę Popielcową w parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Walłbrzychu rozpoczęły się rekolekcje z o. Adamem Szustakiem.
W homilii znany dominikanin przypomniał historię Oli, do której - jak sam powiedział - nie pierwszy raz nawiązuje. - Kiedy przyszła, okazało się, że była pacjentką szpitala psychiatrycznego. Miała 25 lat. Usiadła obok mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Cierpiała na wyjątkowy rodzaj nerwicy, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Ola miała nerwicę, którą można nazwać "nerwicą pomagania". To wyszło w trakcie, kiedy okazało się, że ona za każdym razem, kiedy próbowałem wstać, usiąść czy zrobić coś innego, chciała mi pomóc. Chciała za mnie wszystko robić. Wylądowała w tym szpitalu, ponieważ gdy ktoś jej nie pozwalał sobie pomóc, stawała się agresywna - opowiadał dominikanin.
Zapytał pielęgniarki, w jaki sposób pomagają Oli. Wówczas usłyszał coś, co wydawało mu się najoczywistszą rzeczą na świecie. - Trzeba Olę przekonać, że jest warta kochania, nawet jeżeli nikomu nie pomaga. Ona myślała, że jak będzie pomagać, to zasłuży na miłość. Że jak będzie coś dawać, to jej odpowiedzą miłością, a jak nie będzie nic dawać, to jej nie będą kochać. Widocznie tak było w jej domu, że musiała zasłużyć na to, by być wartościową - tłumaczył, twierdząc, że jest przekonany o tym, iż 99 proc. obecnych w wałbrzyskiej kaplicy ma tę samą chorobę. - Każdy z nas ma w sobie niepojęty głód tego, żeby nas kochać. Większość decyzji, które podejmujemy w życiu, sprowadza się do tego, żeby ktoś nas kochał - podkreślił.
Potem odniósł się do rozpoczętego Wielkiego Postu. - Ten czas rozpoczyna się od czegoś bardzo dziwnego. Każdy z was, jeśli jest zaangażowanym katolikiem, myślał pewnie wczoraj albo dzisiaj nad postanowieniem na Wielki Post. I pewnie różne rzeczy powymyślaliście, bardziej lub mniej sensowne. I powiem wam, że żadna z tych rzeczy nie ma sensu. Ta Ewangelia nam pokazuje, że albo znajdziesz intymną, za zamkniętymi drzwiami, więź z Ojcem, albo to wszystko nie ma najmniejszego sensu - tłumaczył o. Adam.
Zwrócił też uwagę na słowa wypowiadane przez kapłanów przy posypaniu popiołu na głowy wiernych. - Kościół nie sypie dzisiaj głów popiołem po to, żeby nam powiedzieć, że skończymy jak ten popiół. Trzeba wiedzieć, że to jedno zdanie to cytat z Księgi Rodzaju. Te słowa mówi Pan Bóg do Adama i Ewy, gdy ci opuszczają raj. I Pan Bóg mówi wtedy do nich, że z tej ziemi są i do tej ziemi wrócą, tzn. z raju wyszli i do raju wrócą. Na razie muszą wyjść, ale mają tam wrócić. I jasne, że to się dokona przez śmierć, ale nie o to w tym zdaniu chodzi. To zdanie jest jedną z pierwszych Ewangelii w Piśmie Świętym, gdzie Pan Bóg mówi: "Wrócicie do raju, zrobię wszystko, żebyście wrócili do raju". A wiecie, co było w raju? Każdego dnia po południu, gdy wiał wiatr, Adam chodził z Bogiem na spacery. Mówi o tym Księga Rodzaju, że Bóg przechadzał się z Adamem po raju. Czy wy czujecie tę bliskość? - pytał. W odpowiedzi zachęcał do powrotu do bliskości z Bogiem. Przez kolejne dni o. Adam pokazywał zebranym drogę powrotną.
Jak zakończyła się historia Oli? Czego nauczyła o. Adama? Jak ocenia rekolekcje proboszcz? O tym w przyszłym numerze (11/2019) świdnickiej edycji "Gościa Niedzielnego".