Po raz 15. diecezja świdnicka zaprosiła wiernych i ich najbliższych do wspólnego świętowania w sanktuarium wambierzyckiej Królowej Rodzin.
Spotkanie, które odbyło się w sobotę 8 czerwca, tym razem w szczególny sposób dotyczyło wychowania dzieci w duchu wiary.
- Ważne, by dzieci z rodzinnego gniazda wychodziły z pięknym wianem. I nie chodzi tu o kasę, dom czym samochód. Chodzi o dobre katolickie wychowania. I może powiesz, że nie jest to łatwe, bo robisz wszystko co możesz, uczysz pacierza, a dla twojego dziecka ważniejszy jest internet czy gry komputerowe. Dziś wielu rodziców z tego powodu załamuje ręce. Nie wiedzą co robić. Niekiedy stwarzają religijny klimat w domu, dziecko w niego wejdzie, ale po opuszczeniu gniazda rodzinnego zmienia poglądy. Deklaruje się jako niewierzący. I co wtedy? Jest ból. Ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba cierpliwie czekać i prosić, jak czekała św. Monika - prawie 40 lat modliła się o nawrócenie syna i doczekała się. Miała jedno pragnienie, żeby zobaczyć syna, który będzie wierzącym chrześcijaninem. I wyprosiła ten dar. Dlatego przyjeżdżamy do sanktuariów maryjnych – mówił w homilii bp Ignacy.
Odniósł się również do liczby przybyłych. – Powinno nas tutaj być dziesięć razy więcej. Ale dobrze, że choć tyle nas jest, bo nie ilość się liczy, ale jakość. Kiedyś podobno Churchill powiedział po Bitwie o Anglię, którą wygrano także dzięki Polakom, że „od tak niewielu tak wiele zależało”. I choć nas tu również jest niewielu, to jednak wiele możemy zdziałać dając świadectwo o zmartwychwstałym Jezusie w naszych rodzinach.
W programie spotkania modlitewnego była również konferencja, którą wygłosił ks. Aleksander Radecki.
- Przybywamy tutaj z hasłem “Powiedz Maryi o swojej rodzinie z różańcem w ręku”. I każdy z nas ma w sercu różne tajemnice: i te radosne i bolesne. Dotykamy różnych sfer tego życia rodzinnego. Mamy do tego prawo, bo Jezus powiedział: proście o co chcecie, a to wam się spełni. Być może w inny sposób niż tego chcemy, ale jednak nie ma modlitw nie wysłuchanych. W czym więc jest problem? W naszym posłuszeństwie. W tym co my wyniesiemy z takiej pielgrzymki, z takiego spotkania z Jezusem na Eucharystii, w modlitwie, słuchaniu słowa Bożego? Takie miejsca jak to wołają o swoisty rachunek sumienia. O to, czy przypadkiem nie powinniśmy do domu powracać z jakimś konkretnym planem działania? - pytał wrocławski duszpasterz.
Odpowiadając podkreślał, że w wielu domach rozgranicza się myślenie i zachowanie w świątyni od tego domowego. - Zupełnie czegoś innego oczekuje od nas Bóg. Przyjęliśmy to z sakramentem chrztu i bierzmowania. Mówiąc skrótowo, idzie o to, by rodzina stawała się Kościołem domowym. To jest proces, który będzie trwał do końca życia, ale nigdy nie będziemy mogli powiedzieć, że nie da rady zrobić więcej czy lepiej. I o to chodzi: równaj w górę. Zaproś Jezusa do swojej rodziny przez życie sakramentalne rodziców i dzieci. Niby proste, a ilu ludzi już z tego zrezygnowało nie zawierając małżeństwa, zwlekając z sakramentem chrztu czy rezygnując z białego tygodnia po przyjęciu Pierwsze Komunii Świętej - zauważył.
Po konferencji wszyscy uczestnicy udali się na nabożeństwo Drogi Krzyżowej krużgankami wambierzyckiego sanktuarium. Pielgrzymkę zorganizowało Diecezjalne Duszpasterstwo Rodzin, którym kieruje ks. Krzysztof Moszumański.