W stolicy diecezji od 10 lat, a w Polsce już od stu, Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej zachęca do wspierania ewangelizacji w ubogich krajach świata.
Od dekady na na Światowy Dzień Misyjny proboszcz parafii pw. św. Stanisława i św. Wacława w Świdnicy zaprasza do głoszenia słowa Bożego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepolanej ze Świętego Krzyża. W tym roku stolicę diecezji odwiedził o. Rafał Krystyanc (więcej: Na imię mam Piotr), który opowiedział o pracy swoich współbraci, ale i o swoich doświadczeniach.
- Dziękuję Bogu, że mam współbraci, którzy chcą jeszcze pojechać do Kamerunu, ale i do Kanady Północnej, do Eskimosów, bo zdaję sobie sprawę, że o tej porze roku w nocy w Kanadzie jest od 50 do 60 stopni mrozu. Nie znoszę zimna, więc dziękuję Bogu za mojego współbrata, o. Pawła Zająca, który zawsze powtarzał, że jest zającem polarnym i nie boi się zimy, dlatego może posługiwać wśród kanadyjskich Inuitów. Cieszę się też, że nie muszę być w Afryce, bo choć tam jest ciepło, to kiedy moi współbracia opowiadają mi, w jaki sposób jedzą i co jedzą, to trochę ciarki przechodzą mi po plecach. Od dzieciństwa zawsze powtarzano mi, żebym miał czyste ręce, a potem sam pracowałem w zakładzie mikrobiologii czy w farmacji, dlatego ciężko w ogóle mi to sobie wyobrazić - rozpoczął o. Rafał.
Opowiadając o doświadczeniach misjonarzy oblatów, prosił o modlitwę i ofiarowanie cierpienia w intencji tych, którzy głoszą Ewangelię na krańcach świata. - Niektórzy misjonarze są w takich miejscach, jak Sahara Zachodnia, gdzie jest tylko trzech oblatów na setki katolików na terenie wielkości Polski. Tam nie wolno głosić Ewangelii publicznie, a Eucharystię można sprawować tylko w pustym kościele. Głuchą ciszę panującą w świątyni przerywają jedynie kamienie rzucane przez dzieci w drzwi kościoła. Ale kiedy muezin krzyczy, że nie ma innego Boga niż Allah, to miejscowi katolicy biją się w pierś i mówią: "Chwała Ojcu". Za nich, za to, by trwali, by nie brakło im sił i odwagi, ale i za tych, do których zostali posłani, ofiarujcie swoje modlitwy - mówił.
Po każdej Mszy św. stał również przed kościołem z koszykiem pełnym misyjnych kalendarzy, z których dochód zostanie przeznaczony na pomoc misjom.