Kombonianin pochodzący z Dzierżoniowa zachęca do wsparcia chrześcijan w Sudanie Południowym. Zbiórka odbędzie się w najbliższą niedzielę 10 listopada.
W ramach XI Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym w polskich świątyniach, także w diecezji świdnickiej, zbierane będą ofiary dla wiernych żyjących w najmłodszym państwie świata. Według najnowszego raportu ONZ ponad połowa mieszkańców tego kraju, czyli 7 mln ludzi, głoduje. Nieprzerwanie w Sudanie Południowym trwa katastrofa humanitarna. Powodem jest głównie susza oraz ciepły prąd morski El Nino, który dotknął region po raz drugi w ciągu trzech lat. Wojna domowa, głównie o podłożu etnicznym i plemiennym, pochłonęła dziesiątki tysięcy istnień ludzkich. W jej wyniku 4 mln mieszkańców musiało opuścić swoje domy, a kraj pogrążył się w kryzysie.
W Sudanie Południowym od czterech lat pracuje ojciec Krzysztof Zębik, misjonarz pochodzący z diecezji świdnickiej. Dla czytelników świdnickiej edycji „Gościa Niedzielnego” opisuje sytuację w tym afrykańskim kraju.
„Południowy Sudan, najmłodsze państwo świata, wciąż przeżywa swoje wzloty i upadki w niekończącej się wojnie i wciąż trwających konfliktach. Młodzież przemieszcza się z bronią w ręku, bojąc się o swoje życie i niepewną przyszłość kraju. Nikt nie wie, co przyniesie jutro. Miliony wolą pozostać w obozach dla uchodźców. Trwające lokalne konflikty i niebezpieczne drogi sprawiają, że żywność nie może dotrzeć do najbardziej potrzebujących. Ludzie nie mogą uprawiać pól, ponieważ częste ataki zmuszają ich do ucieczki, dlatego w konsekwencji głodują. Szczęśliwie dzisiaj słyszy się mniej wystrzałów, każdy czeka na nowy rząd, który ma zostać utworzony 12 listopada.
Kiedy przyleciałem do Południowego Sudanu w 2016 roku, trwała woja. Pierwsze dwa lata pracowałem w misji Old Fangak, wśród plemienia Nuer, które było uznawane za opozycję i rebeliantów. Był to niełatwy czas. Żyłem w miejscu, które w każdej chwili mogło zostać zaatakowane. Do wystrzałów trzeba było się przyzwyczaić. Jednak oprócz tych wszystkich trudności Kościół był żywy, modlący się codziennie o lepsze jutro. Rozlewiska Nilu sprawiały, że do najdalszych kaplic trzeba było po kilka dni iść piechotą. Jednak radość wspólnot z naszego przybycia była tak wielka, że zapominało się o zmęczeniu i bólu mięśni. Młodzież zawsze dzieliła się swoimi marzeniami - jak bardzo chcą iść do szkoły, na studia i kim chcieliby zostać w przyszłości. Jednostkom udało się ukończyć szkołę podstawową.
Ludzie z plemienia Dinka, z którymi pracuję od roku, doświadczają pierwszej ewangelizacji. W Yirol Kościół jest jeszcze bardzo mały, gromadzi głównie młodzież i dzieci. Wiara ludzi jest bardzo słaba, a katechiści wymagają dużego przygotowania. W zachowaniu dzieci widać, jak bardzo zostały okaleczone przez trwającą wojnę. Tutaj każdy próbuje walczyć o lepsze jutro, a przeżyje najsilniejszy. Konflikty rozwiązuje się bójką, a zniewaga musi zostać pomszczona. W ludziach wytworzyła się agresja - wojna nie trwa tylko w państwie, ale wewnątrz każdego z nich. Każdy potrzebuje uleczenia, przemiany serca i godnego życia. Wielu z nich zostało odebrane dzieciństwo.
W tej sytuacji rola kościoła jest bardzo ważna. Kościół oprócz edukacji i szpitali daje ludziom nadzieję na lepsze jutro. Młodzież angażuje się w grupy parafialne i powoli uczy, co to znaczy być liderem, co znaczy żyć w społeczeństwie, co znaczy rozwiązywać konflikty drogą pokojową. Modlitwa i Eucharystia są momentami, gdzie doświadczają obecności Boga i wiedzą, że w tym wszystkim nie są sami”.
Więcej informacji można znaleźć na stronie prowadzonej przez o. Krzysztofa Zębika MCCJ www.krzysiekimisje.pl.