Kilka dni temu w Bari przyjął święcenia, o czym poinformowała wałbrzyska parafia pw. Świętych Aniołów Stróżów. Jak to się stało, że przyjął on diakonat we Włoszech?
O swojej drodze do kapłaństwa i o tym, jak trafił na Półwysep Apeniński, mówi sam zainteresowany.
- Do Włoch przeprowadziłem się z moją mamą, kiedy miałem 13 lat. Przebywamy już tutaj drugie tyle. Mieszkamy w Perugii, pięknym i wiekowym mieście, słynącym z wyśmienitej czekolady. Tuż obok (30 km) znajduje się Asyż, miasto św. Franciszka. Do Bari natomiast trafiłem zaraz po ukończeniu liceum artystycznego. Wybrałem Karmel. Dlaczego? Bo od małego noszę brązowy szkaplerz, który przyjąłem w kościele św. Franciszka na Podgórzu w Wałbrzychu z rąk ks. Józefa Lisiaka. W wyborze powołania pomogła mi też pewna karmelitanka, którą poznałem, mieszkając już w Perugii. Skontaktowała mnie z przełożonym prowincji neapolitańskiej i tak to się zaczęło - wspomina br. Miłosz Mażewski.
Nowicjat odbył w międzynarodowej wspólnocie w Salamance w Hiszpanii. A po trzyletnim okresie ślubów i zakończeniu studiów teologicznych złożył wieczystą profesję w Zakonie Braci NMP z Góry Karmel (O. Carm) 7 października 2019 r.
- Czy przygotowania do święceń różnią się od tych w Polsce? Chyba nie. To zależy od wspólnoty, w jakiej się żyje i jaki profil ma formacja kandydata oraz na jakie aspekty kładzie się nacisk. W moim przypadku, będąc niestety jedynym klerykiem w naszej prowincji, miałem szczęście mieszkać we wspólnocie, która prowadzi bardzo aktywne życie w parafii. Katecheza młodzieży, pomoc w Caritas i wsparcie osób zwracających się do nas w potrzebie czy asysta liturgiczna - to kilka z wielu okazji, w których mogłem nie tylko służyć bliźnim, ale także kontemplować Chrystusa obecnego w drugim człowieku. Bo kontemplacja to jeden z fundamentów karmelitańskiej duchowości. To nie tylko intensywna modlitwa, ale również umiejętność wpajania w codzienność Chrystusowego przykazania miłości. To tak, jak pisał św. Jan od Krzyża, że pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości, albo - jak mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus - że modlić się, to nie znaczy wiele mówić, ale wiele kochać - dodaje.
Rekolekcje przed święceniami spędził w zaciszu klasztoru sióstr karmelitanek, a sama uroczystość święceń była poprzedzona spotkaniem-katechezą z rodzinami dzieci przygotowujących się do sakramentu Pierwszej Komunii św. Święcenia diakonatu również nie odbyły się w Bari, ale w Mesagne 8 grudnia, w bazylice NMP z Góry Karmel, gdzie ojcowie karmelici przybywają nieustannie od ponad 500 lat.
Czy planuje odwiedzić swoją rodzinną parafię? Jak najbardziej.
- Nie ma dnia, w którym nie pomyślałbym o tym miejscu, tak drogim mojemu sercu. Zawsze, kiedy przylatuję do Polski, pierwsze kroki kieruję do kolegiaty oraz sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. W swoim pokoju mam zdjęcie z tego miejsca i codziennie staję w myślach przed naszą Matką. Zazwyczaj spędzam mój urlop w Wałbrzychu i codziennie jestem obecny w kolegiacie. No i oczywiście mam nadzieję, że wkrótce będę miał okazję stanąć przy jej ołtarzu podczas mojej Mszy prymicyjnej. Niecierpliwie czekam na ten uroczysty moment - kończy br Miłosz.