Do Świdnicy przyjechał ze Szczecina na prośbę ks. Ludwika Sosnowskiego. Pan Bogdan Janas od trzech dekad jest organistą parafii pw. św. Stanisława i św. Wacława.
Propozycja gry w świdnickiej parafii pojawiła się dużo wcześniej, kiedy to ks. Stanisław Pasyk szukał organisty do parafii pw. św. Józefa Obl. NMP.
- Uczyłem się jeszcze wtedy we wrocławskim studium organistowskim i dojeżdżałem ze Szczecina. Po utworzeniu parafii na Osiedlu Młodych organista z parafii, którą prowadził ks. Pasyk, przeszedł do parafii pw. NMP Królowej Polski i u św. Józefa nie miał kto grać. Nie udało się jednak nam domówić szczegółów i znaleziono kogoś innego - wspomina pan Bogdan.
Opowiada, że druga szansa nadarzyła się, gdy parafia pw. św. Stanisława i św. Wacława straciła organistę.
- To dzięki ks. Janowi Maciołkowi dostałem tę pracę. Znał się z ks. Ludwikiem Sosnowskim, bo w latach 1975-80 był u przyszłej katedrze wikariuszem. Kiedy w 1988 r. trafił do parafii pw. św. Mikołaja w Domaszkowie, poznał mnie, bo pochodzę stamtąd i często odwiedzałem rodziców. Wiedział, że szukam pracy, więc kiedy usłyszał, że ks. Sosnowski szuka organisty, od razu polecił mnie - dodaje pan Janas.
W czerwcu 1989 r. zaczął grać na próbę, a po kilku miesiącach podpisał umowę z proboszczem parafii pw. św. Stanisława i św. Wacława w Świdnicy.
Poza oczywistymi faktami, jak dwie zmiany proboszczów i utworzenie diecezji świdnickiej, wspomina, jak jednego roku w czasie świąt grał na kilkunastu Mszach św. jednego dnia. - Niedzielny porządek w połączeniu z kilkoma ślubami dawał się we znaki. Praktycznie nie odchodziłem od manuału, a córki przynosiły mi na chór posiłki - mówi z satysfakcją.
Katedralnemu organiście życzymy sił na dalsze lata pracy i błogosławieństwa Bożego w tej trudnej służbie Kościołowi.